poniedziałek, 2 lutego 2009

Inspiruję się pozytywnymi i dobrymi myślami - wywiad z Gandi Ganda

Gandzior, to osoba, której nie trzeba przedstawiać ludziom słuchającym poznańskiego rapu. Pozostali mogą kojarzyć go z występu u Gloxa oraz wspólnych koncertów z Peją. Niebawem ukaże się jego nowa płyta pt. "My ulica i rap". Zapraszamy na przedpremierowy wywiad, w którym Gandzior opowie m.in. o albumie, freestyle'ach i dissach.

Na samym początku małe pytanie dotyczące Twojej godności. Zdradzisz coś więcej słuchaczom, czy wolisz zostać po prostu Gandziorem?
Gandzior: Jasne, że mogę zdradzić to żadna tajemnica...Nazywam się Piotr Miężał, urodziłem się w Poznaniu w 1982 roku 1 maja. Mieszkam w Poznaniu na Ratajach.

Większość ludzi kojarzy Cię głównie z występem u Gloxa oraz wspomaganiem Peji na koncertach, a tu były przecież zwrotki u Azraela, FDM Familii. Opowiedz jak doszło do tych współprac. Czy były to tylko koleżeńskie, podziemne dogrywki?
Gandzior: Nagrywka na płytę FDM miała miejsce na "drugim" początku mojej przygody z rapowaniem. Mówię drugim, bo pierwszy początek miałem parę lat wcześniej właśnie z Azraelem. Nic wtedy z tego nie wyszło, a ja przerwałem na jakiś czas rapowanie...a tak szczerze to nie znam nawet składu FDM hehe... Azrael jest też na mojej płycie w tym samym kawałku, ale w innej trochę interpretacji i oczywiście na innym podkładzie! Na pewno będziemy współpracować dalej i usłyszycie nas razem na produkcjach...

"My ulica i rap" uderzy już wkrótce. Jakie tematy ona poruszy i w jaki sposób planowana jest promocja?
Gandzior: Jak sam tytuł wskazuję tematy poruszone na tej płycie to właśnie MY ULICA i RAP...mam nadzieję, że kupicie płytkę i sami się przekonacie! Promocji jakoś wielce nie planowałem, ale jakąś trzeba zrobić. Na pewno stawiam na Internet i oczywiście myślę o klipach-całkiem możliwe, że tylko do Internetu, ale to jeszcze jest opcja do obgadania... wiecie jakie są teraz czasy i że telewizje muzyczne odchodzą od prawdziwego rapu skupiając się na tematach lekkich i przyjemnych. Nie jestem zchapany na sukces komercyjny, więc nie ciśnieniuje. Chodź mam nadzieję, że płytka pójdzie w Polskę i zostanie dobrze odebrana, bo na tym zależy mi najbardziej!

A co do gości oraz odpowiedzialności za część muzyczną na niej?
Gandzior: Na płytę zaprosiłem Rycha Peję do dwóch kawałków. Pierwszy to "Przeciw Politykom" , a drugi to kontynuacja "Dotknij gdzie chcesz" na mojej płycie jako "Dzifka". Gościnnie wystąpi też wcześniej wspomniany Azrael w tytułowym kawałku oraz B.L.A. w kawałku "twarda pogarda" Za stronę muzyczną odpowiedzialni są moi znajomi z PC Parku... M-PRO-DAXX - BitBrothers, Dee, Hirass oraz Sqra z Tarnowa. Scretchami zajęli się dj Decks, dj Rink i dj Soina, a mixem całości zajął się duet WHR Magiera&La.

Płytę tworzysz własnymi środkami. Czy jest to bardzo ciężkie do zrealizowania jeżeli chodzi o kwestie pieniężne oraz inne elementy?
Gandzior: Jeżeli chodzi o finanse to trochę mnie ta płytka kosztowała.. .na pewno nie jest to tanie jeżeli chce się osiągnąć dobre brzmienie. Co mnie wkurza to czas trwania wykańczania materiału, ponieważ rok ponad temu zostały nagrane wokale, a ja wciąż czekam na finalna wersje. I nie jest to spowodowane moimi wymysłami tylko trzeba polegać na innych ludziach, a jak wiadomo każdy ma swoje do zrobienia i często odstawia inna robotę na rzecz własnej. A poza tym zaangażowanych w ten projekt było parę osób, a wiadomo, że im więcej ludzi tym trudniej ogarnąć wszystkich. Tym bardziej, że byli to ludzie nie tylko z Poznania...

Teraz, gdy już więcej osób usłyszało o Tobie, pojawiają się propozycje występów gościnnych?
Gandzior: Tak, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy dostałem parę zaproszeń między innymi na mixtape Shelleriniego i Słonia, mixtape Kobry i Oldasa, (na te dwa już się dograłem) mixtape dj'a Decksa oraz dograłem się na następna płytę Peji...Na pewno będę współpracował z poznańskim podziemiem cały czas!

Są artyści, którym zaraz na początku odmówiłbyś wszelkich dogrywek? Spodziewamy się odpowiedzi o pewnej ekipie, ale może zaskoczysz czymś?
Gandzior: Jasne, że są takie ekipy i osoby! Nie lubię się dogrywać do ludzi, których nie znam, a miałem już takie propozycję i odmówiłem! Dogrywam się do ludzi, który cenię i szanuje za to, co robią, a nie wszyscy zasługują, żeby obdarzyć ich szacunkiem...Ja lubię hardcorowy, uliczny rap i wszelkie przyśpiewki odpadają. Nie będę może wymieniać, bo za dużo tego gówna! Kto ma wiedzieć to wie...Jebać partaczy!!!

A z kim najbardziej chciałbyś zarymować? Możemy tutaj odpłynąć trochę...
Gandzior: Nawinąłem już z tymi, z którymi chciałem najbardziej nawinąć hehe. A że jestem realista to może nie będę odpływał hehe

Inspiruję się pozytywnymi i dobrymi myślami - wywiad z Gandi Ganda- Gandzior aka Gandi Ganda rap graffiti breakdance
W razie konkretów jak najbardziej pojechałbym z gównem! Z natury unikam konfliktów, ale wiadomo, że nie dam jechać po sobie...

Czy Gandzior lubi sobie pofreestylować, czy preferuję spokojne zbicie zwrotki?
Gandzior: No nie jestem freestylowcem, ale czasem sobie coś tam nawinę, najczęściej jak jestem na siłowni. Wtedy jestem sam i lekko mnie porywa hehe... Zdarza się nawijać na melanżach u ziomka, ale nie jestem w tym dobry, więc się nie wychylam!! Lubię się zastanowić nad tekstem, więc preferuję raczej spokojne zbijanie zwroty.

A gdyby pojawiły się zaczepki w kierunku Twojej osoby na trackach, to czy puściłbyś im, czy nie dasz po sobie jechać i odpowiedziałbyś nagraniem?
Gandzior: Zależy kto i co by powiedział, bo nie wszyscy zasługują nawet, żeby im odpowiadać. To tak jakby Cię zaczepił jakiś gówniarz na ulicy, wiadomo, że nic mu nie zrobisz, bo jest smarkiem i jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. Ale w razie konkretów jak najbardziej pojechałbym z gównem!! Z natury unikam konfliktów, ale wiadomo, że nie dam jechać po sobie...

Jak ocenisz atmosferę na koncertach, gdy występujecie razem z SLU? Bywają niemiłe historie lub takie, które szczególnie zostały Ci w pamięci?
Gandzior: Atmosfera na koncertach Rycha jest zawsze dobra. Ludzie go uwielbiają i przychodzą na koncerty, żeby się bawić. A jeżeli oni się bawią dobrze to my tym bardziej...wkurzają mnie jedynie chuligańskie wybryki na koncertach! Pseudo kibole często wykorzystują okazję i robią sobie ustawki w związku z koncertem i potem zdarzają się nieprzyjemne opcje! Strasznie tego nie lubię, bo przychodzą tam ludzie na koncert i muszą się bać o swoje bezpieczeństwo. My z resztą też wychodzimy na tym źle, bo potem jest, że na Rycha koncertach są zadymy i to niby nasza wina...Ale jest pełno bardzo pozytywnych odbić i to dla nich warto grać koncerty!

Wiele ludzi chętnie by widziało Ciebie oraz Ajsmena w szeregach Slums Attack... Czy myślicie nad tym, by kiedyś powiększyć skład lub stworzyć wspólny, nowy projekt? Macie bardzo dobre relacje, podobne podejście do muzyki, prawdziwy rap jest celem więc....?
Gandzior: Powiem tak...ja jestem otwarty na taką opcję, ale nie wiem jak chłopaki...Jak już to stworzymy coś innego niż SLU. Glon wrócił, więc może reaktywujemy Lutę w nowym składzie...hmmm

Kim inspirujesz się w życiu codziennym? W sferze muzycznej kogo darzysz największym podziwem i szacunkiem za twórczość, wkład w rozwój kultury? W Polsce i za granicą...
Gandzior: W życiu codziennym inspiruję się pozytywnymi i dobrymi myślami. Chcę dawać światu dobro i uśmiech w tych chujowych czasach! Za twórczość i wkład w rozwój kultury doceniam i szanuje nie kogo innego niż Rycha Peję i nie trzeba chyba tego uzasadniać...A za granicą cenie najbardziej cały New York!

Poza rapem słuchasz innych gatunków?
Gandzior: Zdarza mi się słuchać bardzo różnych gatunków muzyki...Lubię całą muzykę jako zjawisko, bo daje siłę i potrafi dobrze nastroić!

Co sądzisz o ludziach, którzy mówią, że hip-hop jest dla nich najlepszy i prawie ubóstwiają ten gatunek, a chodzą na dyskoteki z muzyką techno, house, trance itd...? Czy człowiek czujący czarne rytmy powinien zaglądać w takie miejsca?
Gandzior: Może ubóstwiają słuchać rapu, ale tańczyć wolą przy techniawce?! hehehe Nie wiem czy powinni, każdy robi, co uważa, a jeżeli chce być kameleonem to chuj... Jedno jest pewne, jeżeli widzisz takiego typa to od razu wiesz, że pierdoli głupoty i słucha rapu, bo wszyscy słuchają i chce być jak ci wszyscy bleeee...Też zdarza mi się czasem być na jakieś house imprezie, ale nie wczuwam się. Nie zapierdalam czerwonych bucików i postawionego kołnierzyka (gardzie tymi pedałami) ale spotykam się tam ze znajomymi, pije wódkę i jest Si hehe... Także odpowiadając na pytanie czy powinien...nie ma się, co szufladkować, ale bez przesady!

Jesteś w stanie powiedzieć coś o projekcie "PcPark Streetball Mixtape Vol. 1"?
Gandzior: Mogę tylko powiedzieć kto wziął się za ten projekt, bo szczegółów nie znam...i to, że będę na tym projekcie wokalnie i mam nadzieję, że z piłą też!

Dziękujemy Ci bardzo za udzielenie wywiadu. Życzymy jak największej satysfakcji z tego co robisz. Gwarantujemy pomoc w promowaniu materiału, informowanie ludzi oraz zachęcanie ich do kupna krążka, bo naprawdę warto sprawdzić tego zawodnika. Najlepszego! www.pejaslu.prv.pl

Zwyczajna praca i rozwój - wywiad z Peją

Zwyczajna praca i rozwój - wywiad z Peją- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance
Ja się boję tej płyty, bo ona jest o mnie i to wszystko, co na niej słyszę pokazuje mi obrazy, zdarzenia, o których wolałbym zapomnieć, zmienić siebie i swoje życie.

Wydawać by się mogło, że po nagraniu tylu płyt z łatwością można przewidzieć co znajdzie sią na kolejnych albumach Peji. Tymczasem każdy nowy materiał pokazuje, że wciąż szuka nowych możliwości i nieustannie się rozwija. Co zatem znajdziemy na płycie "Szacunek ludzi ulicy"? O tym przeczytacie w wywiadzie. Zdradzę jedynie, że płyta będzie bardzo osobista.

"Szacunek ludzi ulicy" zaczęliście zapowiadać szybko po premierze "Najlepszą Obroną Jest Atak". Już wtedy wiedzieliście, jaki będzie miała tytuł i chyba mieliście koncept tej płyty. Od kiedy nad nią pracowaliście?
Peja:
Myślę, że praca nad tą płytą rozpoczęła się już praktycznie w trakcie kończenia "N.O.J.A". Powstawały nowe teksty, kawałki a my jeszcze nie mieliśmy zamkniętego poprzedniego materiału. Zabrzmi to śmiesznie, ale ja zawsze mam tego typu jazdy. Myślę o następnym materiale nie ukończywszy bieżącego. Na przykład teraz wiem już, co będzie po płycie "Szacunek ludzi ulicy", która jeszcze nie wyszła, ponieważ na bieżąco powstają teksty, muzyka i kawałki. Tytuł kolejnego albumu też jest mi znany. Wynika to zapewne z jakichś tam moich chęci robienia czegoś na bieżąco. Jeśli robimy płytę przez rok, to w jakimś stopniu znamy jej obraz. Tyle tylko, że po skończeniu wokali w studio ja nie przestaję pisać i nie przechodzi mi ochota na nagrywki. Stąd nowe pomysły i świadomość, że za chwilę powstanie nowa produkcja. Zwyczajna praca i rozwój. Dodam jeszcze, że niektóre pomysły na nowo nadchodzący album to niezrealizowane projekty z sesji do "N.O.J.A."

W miedzy czasie wyszło "Fturując" - bardzo ciekawa kompilacja oparta na, jak do tej pory niespotykanym w Polsce patencie. Czy płyta w Waszym odczuciu odniosła sukces?
Peja:
Zgodzę się, że to ciekawa kompilacja. Naszym założeniem nie było odnosić nią sukcesu. To typowa ciekawostka, której nie promowaliśmy żadnym klipem i nie próbowaliśmy wciskać utworów z "N.O.J.A." tak by skojarzyć to z większą sprzedażą. Ci, którzy kupili "Fturując" zapewne się nie rozczarowali, ponieważ w akcjach promocyjnych i informacjach prasowych wyraźnie podkreślaliśmy, że jest to składak i że nie są to premierowe kawałki poza może dwoma utworami i kilkoma remiksami.

Mówiliście wtedy, że po prostu nie chcieliście dawać ludziom zwykłego, oklepanego "The best of" i moim zdaniem słusznie zdecydowaliście się na taką formę. Jednak gracie już szmat czasu, macie na koncie mnóstwo płyt - więc pytanie - będziecie kiedyś, za x lat - "dinozaurami polskiego rapu"?
Peja:
Słuchaj, niektórzy już dziś tak o nas mówią, my jednak nie zamierzamy tej etykietki przyjmować ani teraz ani za X lat, ponieważ czujemy się młodzi zarówno duchem jak i ciałem. Dopiero, co dorośliśmy, przez najbliższą dekadę będziemy robić najambitniejsze rzeczy nawet, jeśli znajdą się ludzie, którzy stwierdzą, że przemysł nas skaził, bo najczęściej to pierwsze autorskie, by nie powiedzieć amatorskie dokonania utalentowanych bandów, są najprawdziwsze i nowatorskie. My jednak jesteśmy przekonani, że wszystko, co najlepsze w tej muzyce jest jeszcze przed nami. W porównaniu, co do niektórych naszych rówieśników wypadamy znacznie lepiej, tylko dlatego, że z płyty na płytę zawsze mamy progres, zawsze coś świeżego. I nie odnotowujemy tak zwanych powrotów na scenę. My tu na tej scenie po prostu wciąż jesteśmy. Media, sprzedaż i popularność nie mają z tym nic wspólnego i wiedz, że nasz zespół zna swoje miejsce i swoją tzw. Misję. A czas jest zawsze nasz. Tak jak wczoraj tak i dziś.

Po "Na legalu?" mieliście dłuższą przerwę, teraz płytę wydajecie po roku. Czy znów poczuliście głód tworzenia i nagrywania?
Peja:
Ja już kiedyś podkreślałem, że nie mieliśmy przerwy, był Ski Skład, Mixtape Decksa, nagrywki na blisko 20 innych albumów, z czego powstało również "Fturując", rzeczy do szuflady. Ale fakt, można to różnie odbierać. Płyta wydana zostanie blisko półtora roku po wyjściu "N.O.J.A." ale i tak według nas to odpowiednia przerwa. Nie za długa, ale też i nie krótka. Tak naprawdę to chcemy robić dwie płyty rocznie. I nie tylko, dlatego, że coraz trudniej jest się z tego utrzymać, bo w zastraszającym stopniu spada sprzedaż płyt a i ich promowanie staje się nieopłacalne. Chęć tworzenia trzeba wykorzystywać tu i teraz, bo jak wiesz " (...) zdradliwa wena raz jest raz jej nie ma (...)" Wolałbym wydawać dwie płyty w ciągu 2 lat lub w krótszym czasie, niż promować 3 lata jeden album jak w przypadku "Na legalu?". Przecież my już rzygamy grając w kółko te same szlagiery. Taki patent pozostawiamy dinozaurom, za których my jak wcześniej mówiliśmy się nie uważamy. Na koniec krótko i na temat. Tak czujemy głód tworzenia i nagrywania.

Zwyczajna praca i rozwój - wywiad z Peją- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance
Już rzygamy grając w kółko te same szlagiery. Taki patent pozostawiamy dinozaurom, za których my się nie uważamy.

W zapowiedziach Decks twierdzi, że "Szacunek Ludzi Ulicy" jest lepszą płytą od "Na legalu?". To na pewno podkręci apetyty Waszych fanów. W czym przejawia się, to, że ta płyta jest lepsza?
Peja:
Decks stwierdził tylko, że ten album to najlepsza rzecz od czasu sesji przy "Na legalu?" A czy to będzie lepsza płyta czas pokażę. Dla mnie lepsza od "Na legalu?" była już "N.O.J.A." spójrz na technikę, bity, miks, master. To samo się tyczy płyty "S. L. U". Nowe rozwiązania zajebisty miks i podkłady, do których nawijam na temat jak nigdy kurwa. Ta płyta jest bardzo na temat czegoś, jest kurde o czymś, to nie freestyle owa sesja czy dopasowywanie końcówek i porównania, którymi karmi nas kilku uzdolnionych gnoi. To po prostu kawałki, które o czymś mówią, poruszają kilka tematów, nie znajdziesz tam tekstów w stylu: "jestem Hip-Hop, kocham Hip-Hop, sram na system, chuj ci w dupę". Chociaż zapewne będzie kilka nieodpowiedzialnych sformułowań, bluzgów, plugawego gówna i porytej bani, zjebanego dekla, który po raz kolejny obnaża się w znacznym stopniu.

"N.O.J.A." była mocno agresywna. Dużo ataków, dużo ostrych wulgarnych kawałków, tak jakby Peja chciał wyładować jakąś złość. Czy "S.L.U." też będzie taka ostra?
Peja:
"N. O. J. A" przy tym to pierdolenie o Szopenie, to wynurzenia ministranta, tu nie będzie ataków na ludzi, instytucje poza kilkoma, nie będzie niepotrzebnego bluzgania. Ale tematyka utworów pokazuje stopień mojego zdegenerowania, plugawego myślenia, irracjonalne rozwiązania, to jest zapierdol po bandzie w pewnych momentach jazda bez trzymanki w innych głębsza refleksja. Ja się boję tej płyty, bo ona jest o mnie i to wszystko, co na niej słyszę pokazuje mi obrazy, zdarzenia, o których wolałbym zapomnieć, zmienić siebie i swoje życie. Tymczasem ja będę tą płytą handlował na koncertach i w sklepach i boję się trochę krytyki, tych ludzi, których ta płyta w jakimś stopniu dotknie, przerazi. Już dziś przestrzegam rodziców przed jej kupnem nieletnim fanom Hip-Hop'u, bo to gówno nie dla dzieci i może w końcu ktoś zrozumie, że Peja lub jego tzw. kreacja artystyczna nie jest dostępna dla każdego. Wiem, że mogę zostać potępiony za kilka kawałków, ale Jakie życie taki rap i Rychu w chuja nie wali tylko mówi jak jest. Będzie to też doskonała próba sił z coraz bardziej powszechną cenzurą. Chcemy i będziemy z nią walczyć. Do samego końca. Naszego lub jej.

W wywiadzie dla nas Peja mówił, że podoba mu się strategia Tede, który zaraz po jakimś konflikcie nagrywa kawałek i pewne rzeczy upublicznia. Czy na "Szacunku Ludzi Ulicy" będą jakieś dissy?
Peja:
Nie będzie dissów, Peja nie jest konfliktowy, Peja się zmienił lub nigdy taki nie był. To Wy i inne media określacie mnie mianem kontrowersyjnego. Może Peja to tylko zwykły pojeb, którego zaburzenia emocjonalne nie pozwalają mu nawiązać bliższych kontaktów z innymi ludźmi tudzież rapperami He?
Może nie do końca Peja chce się zadawać z każdym rapperem. Może Peja chce znać tych rapperów bardziej jako ludzi niż jako artystów? Żeby biznes nie był jedyną przyczyną zawierania tych znajomości? Peja umie przeprosić, uszanować ugościć i nawet się zwierzyć. I uwierzyć w drugiego człowieka. Otacza mnie wielu ważnych ludzi, którym nie obcy jest im mój parszywy los. A co do pytania, ta strategia Tedego podoba mi się, dlatego, że to po prostu szybkie wyjaśnienie sprawy. Media dużo rzeczy bagatelizuje, zmienia na swoje potrzeby, przeinacza. Taki Tede to wiadomości z pierwszej ręki. Chociaż z drugiej strony to taka woda na młyn, szukanie rozgłosu. Ja wolę bez kamer, bez nagrywek. Jak z dziennikarzem 4 Fun TV, który śmiał się ze mnie przywołując wizję Kartonów i prowadzącego Andrzeja Strzelbę. Zamiast zrobić z nami wywiad tylko prowokował jebany. Tak naprawdę to ja pierdolę ten cały 4 Fun, który niczym się nie różni od różowej plastikowej, zmodyfikowanej polskiej Vivy. Wolimy tę właśnie Vivę, z Doniem i kurwa pojebaną z dupy wysraną Dodą. A 4 Fun niech dalej będzie 4 Fun byle z dala ode mnie koledzy dowcipnisie.

Produkcją zajął się sprawdzony zespół: Decks plus producenci, którzy od dawna z Wami współpracują. Czy to znaczy, że nie będzie muzycznych rewolucji?
Peja:
Właśnie, dlatego rewolucja muzyczna będzie. Właśnie, dlatego. Ponieważ rzeczy Decksa w rękach Magiery jeszcze nigdy nie nabrały takiego kolorytu. Nigdy kurwa, to są moje faworyty jak Ci dżokeje co założyli spółdzielnię w "Piłkarskim pokerze" tyle, że my nie umoczymy całej kasy na naszym projekcie tak jak to uczynił Bolo łącznik stawiając u buka. Do tego gówno od Waca, przejebane podkłady Sqry, który przypierdolił w "Odpale", klasyki Zela, tu nie ma żadnych kiszek, żadnej kakofonii, pomyłek, wszystko jest jasne i przejrzyste. Czy nowatorskie? Skoro Preemo może robić takie same bity blisko przez dwie dekady, dlaczego my nie mamy brzmieć nadal jak stare dobre SLU? Oczywiście nie doszukujcie się tutaj żadnych porównań. My Premiera szanujemy, nie podrabiamy go, jak co niektórzy zdolniachy. Oczywiście DJ. Premiera, bo tego polskiego premiera, to jego... Jego się po prostu kurwa nie da słuchać. PIS ziom!

Jest na trackliście kawałek "IV RP (Bo to Polska)" - spodziewam się, że nie będzie on miły dla polityków i pomysłodawców. Co konkretnie myślicie o naszej przyszłości w tym kraju?
Peja:
Ten kawałek jest krótki to półtora minuty bitu, refren plus cuty Decksa i Storego. Ale kawałek ma swoją wymowę. Nie zrobiłem zwrotek, nie chciałem znów mówić, że znowu to samo i że kurwa źle skoro każdy o tym wie. Zwrotki z tego kawałka nagrałem na płytę Gandiego Gandy (ziomek Medi Topa z PC Parku).Co myślimy o przyszłości kraju? Mój ziom nie może skończyć budowy domu, bo w kraju nie ma fachowców w tej dziedzinie. Gdy już się tacy znajdą wołają stawki jak na Wyspach. Czyja to wina? Pierdolonych polityków. Tylko ich. Dlaczego nie ma ludzi na koncertach i płyt schodzi coraz mniej? Piraty, Internet? Niekoniecznie. Jeżeli wyjedzie stąd kolejne 2 miliony ludzi, to ja sam będę kupował swoje płyty a koncert będę grał w domu dla tych, których nie stać na wyjazd z kraju. Lub dla tych, którzy stracili wszelką nadzieję.

Zwyczajna praca i rozwój - wywiad z Peją- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance
Jesteśmy przekonani, że wszystko, co najlepsze w tej muzyce jest jeszcze przed nami. W porównaniu, co do niektórych naszych rówieśników wypadamy znacznie lepiej, tylko dlatego, że z płyty na płytę zawsze mamy progres, zawsze coś świeżego.

Jednak płyta ma być mocno zróżnicowana, mają się tam pojawić również imprezowe kawałki. Czy planujecie do nich teledyski?
Peja:
My byśmy chcieli mieć i 6 teledysków z tych 18 premierowych kawałków. Ale chcieć to my sobie możemy. Po pierwsze wymagania mamy niewygórowane w odróżnieniu, od co niektórych ekip filmowych, które bezgranicznie wierzą, że Peja i Decks to pierdolone sępy, które nie chcą wyłuskać gównianych 30 tysięcy za wideoklip z kanapy, w której trzymają milion i to pewnie nie polski. Druga sprawa to emisje. Po co robić drogi klipy i to średniej jakości skoro 4 Fun nie zagra, bo Andrzej Strzelba i te sprawy, "Brudne myśli" to sobie Viva grała po 22 giej, więc ja nie wiem jak będzie przyszłość klipów, tych imprezowych również. W kontrakcie mamy gwarancje na 3 klipy, reszta to nasza inwencja czy nam ktoś da jałmużnę czy nie czy ktoś podklepie dobry Hajs czy zainwestuje w coś bardziej przyswajalnego. My tak bardzo chcemy nagrać klip w jednym z poznańskich burdeli i to z naprawdę mocnymi zdjęciami. Ale jak mówię klip do Internetu za 30 koła to się nazywa nic innego jak droga zabawa. Lepiej już chyba przekurwić te 3 dychy tam na miejscu w bałaganie...

Swoją drogą, jakie to uczucie, kiedy cały klub bawi się do twoich hitów, puszczanych przez dj'a i śpiewa najbardziej chwytliwe fragmenty z refrenów? Chyba można poczuć wtedy satysfakcję?
Peja:
Tak jest satysfakcja, jest Radocha i Fun. Lubimy zabawę, ludzie to nieodłączny element koncertów, oni tworzą szoł, jebany klimat, widowisko, skoro im się chce, oni nas chcą to jesteśmy dla nich zawsze wszędzie i na sto pięćdziesiąt procent. Przy stu sześćdziesięciu zaczynam charczeć He..

Zdradźcie, które utwory z nowej płyty są dla Was szczególnie Ważne?
Peja:
"In Flagranti", "SLU 3 Litery", tytułowy, "No i co", "Duchowo mocny", Hip Hop Honeys", "Panie", "Odpał", wszystkie kurwa
Decks: "Duchowo mocny", tytułowy, "SLU 3 litery", "Kłopotliwy zero piąty"

Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam przebicia sukcesu "Na legalu?".
SLU:
I obyś kurwa miał rację. Dziękujemy za wywiad pozdrawiamy Was wszystkich. Jeszcze jedno. Zapierdalajcie do sklepu jak tylko się pojawi Cd. Acha i jeszcze jedno... Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się.. Peace!

Peja opowiada o kompilacji "Fturując"

Peja opowiada o kompilacji "Fturując"- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance
Wcześniej nie chcieliśmy zgodzić się na kompilację "The Best Of", bo wciąż czujemy się młodymi twórcami i wydawało nam się, że jest za wcześnie na takie podsumowanie. Zresztą nasi dawni wydawcy, bez naszej zgody, już taką płytę "Uliczne historie" kiedyś wydali.

Peja obecny jest na hip-hop'owej scenie już od ponad dekady i nie ma chyba fana w Polsce, który nie znałby najważniejszych płyt z dyskografii jego i Slums Attack. Ostatni album SLU "Najlepszą obroną jest atak" okazał się sporym sukcesem zarówno artystycznym jak i komercyjnym, jednak pomimo tego Poznaniacy - Peja i Decks nie spoczęli na laurach i w krótkim czasie zaczęli pracę nad kolejnymi nagraniami. Nowa płyta Slums jest już niemal gotowa i ukaże się za kilka miesięcy. W międzyczasie od wytwórni grupy - Fonografiki otrzymujemy jednak szczególne wydawnictwo "Fturując", na którym zebrano liczne featuringi Peji.

"Nie jeden mnie zapyta, po co ta kolejna płyta
Dla kasy, chcesz się sprawdzić, z pierwszych stron gazet nie znikać
To, co było marzeniami stało się rzeczywistością
Nagrywam, wydaję to dzięki umiejętnością
Pytasz, czym się w tym kieruję,
do Hip-Hop'u miłością"

"Jest jedna rzecz"

Poznański rapper często zapraszany jest do współpracy przez innych artystów, i choć duety te zna większość miłośników polskiego rapu, często trudno było zebrać wszystkie na jednej półce. "Fturując" powinno być więc nie lada gratką dla każdego fana Hip-Hop'u.

"Nasza wytwórnia "Fonografika" złożyła nam propozycję, która wydała się nam ciekawa." - mówi Peja wyjaśniając ideę tego wydawnictwa. "Wcześniej nie chcieliśmy zgodzić się na kompilację "The Best Of", bo wciąż czujemy się młodymi twórcami i wydawało nam się, że jest za wcześnie na takie podsumowanie. Zresztą nasi dawni wydawcy, bez naszej zgody, już taką płytę "Uliczne historie" kiedyś wydali. Tym razem mieliśmy całkowity wpływ na zawartość i wymyśliliśmy właśnie taką kompilację, bo to okazja by zaprezentować wielu gości, których cenimy. Myślę, że ciekawe jest to też dla tych, którzy znają nas głównie z kawałków puszczanych w telewizji i radiu - mogą odkryć coś dla siebie, bo wydaje mi się, że ktoś kto nie siedzi w Hip-Hop'ie głęboko (tzw. przeciętny zjadacz chleba) o wielu tych kawałkach nie ma pojęcia."

Choć Peja mocno broni pomysłu wydania takiej kolekcji, równocześnie, zgodnie z Decksem, podkreśla: "To kompilacja - nie premierowa płyta i to mówimy wyraźnie, żeby nikogo nie wprowadzić w błąd. Premierowa płytę mamy prawie na ukończeniu - 20 nowych kawałków, prawie 80 minut na pojedynczej płycie. Będzie miała tytuł "Szacunek ludzi ulicy". Uprzedzając wszelkie zarzuty wyjaśnia też: "Myślę, że będą oskarżenia, że próbujemy zarobić pieniądze na czymś, co już zostało wydane, ale, choć to projekt poboczny, mi będzie bardzo miło mieć taką płytę w domu. Zresztą wystarczy spojrzeć ile tu jest wydawnictw i artystów do opłacenia, więc łatwo zrozumieć, że my raczej nie będziemy mieli z tego kasy".

Można się zresztą spodziewać, że pomysł Poznaniaków podchwycą inni artyści. Każdy hip-hop'owiec ma na swym koncie mnóstwo featuringów. Skoro więc wydawane są płyty producenckie, aż prosi się, by tworzyć kompilacje ułożone wedle tego klucza.

"Taka formuła to jakaś nowość na rynku, ale może doczeka się kontynuacji. Inne zespoły również mogłyby z łatwością skompilować taką płytę - to fajna rzecz. To troszkę sentymentalne, ale cieszę się, że będę miał taki zestaw" - mówi Peja.

Peja opowiada o kompilacji "Fturując"- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance

Na płycie "Fturując" będą dwa niepublikowane utwory. Do zestawu nagrań dołączony zostanie też krążek z większością teledysków Peji - zarówno z płyt Slums Attack jak i Ski Składu.

Wybór kawałków jest nieprzypadkowy, bo poznański rapper nie współpracuje z przypadkowymi ludźmi. Jak tłumaczy: "Przeważnie są to układy towarzyskie. Oczywiście dogadujemy to profesjonalnie. Ale nie zdarzyło mi się, żeby ktoś zaproponował mi kawałek nie znając mnie i żebym ja się zgodził rapować u kogoś obcego. Najczęściej wszystko jest oparte na jakimś koleżeńskim układzie. Na wszystkie te występy zostałem zaproszony. Czasem jest sytuacja odwrotna, gdy my zapraszamy - jak kawałek z WNB z płyty Ski Składu. Układy są jasne. Jeśli nagrywam na płytę producenta to zwykle biorę od niego muzykę, w kilku przypadkach w ogóle nie brałem pieniędzy i oddałem ZAIKS. Za niektóre zwrotki dostałem jakąś kasę. Z reguły jednak wygląda to tak jak w przypadku Trzeciego Wymiaru - Ich DJ SPH, trzy lata temu obscratch'ował mi całą płytę Ski Składu, więc ja obiecałem, że dogram się na ich płytę debiutancką w ramach rewanżu. Podobnie z DJ Zelem - to klient z Elbląga, który wyprodukował kiedyś jeden kawałek na naszą płytę, a teraz współpracujemy z nim też na nowej. "Każdego dnia" to utwór, który miał się ukazać na jego producenckiej płycie w Blend Records, tylko Blend nie określiło terminu premiery i nie chcę żeby stał się białym krukiem. Jak będzie trzeba to nagram świeży kawałek, co obiecałem".

Na płycie pojawią się artyści z wielu miast Polski - z rodzinnego Poznania, ale też z Gdynii, Warszawy, Kielc, Wrocławia, Wałbrzycha, Elbląga. Choć album ma wielu bohaterów, producentów, świetnych MCs, przede wszystkim przypomina jak wszechstronnym raperem jest Peja, który potrafi odnaleźć się zarówno na mocnych hardcore'owych beatach, w podkładach nieco bardziej lightowych, ale też w towarzystwie rockowego składu. "Jest wielu producentów, ale spójność gwarantuję ja" - mówi.

Przyznaje, że współpraca z innymi artystami to za każdym razem szczególne wyzwanie.
"Różnie się rymuje z różnymi ludźmi, przyznaję, na przykład próbowałem się dopasować pod kawałek Trzeciego Wymiaru. Fu nadał kawałkowi "Dzień zagłady" ragowego klimatu, co w ogóle nie było brane pod uwagę - tak czasem wychodzi. To zależy od dnia, ekipy, preferencji każdego z muzyków".

Zwykle takie eksperymenty przynoszą ciekawy efekt artystyczny, czasem zaś, jak występ ze Sweet Noise, bywają też sporym sukcesem komercyjnym. "Rock ma swoją niszę, w którą my nie staramy się nazbyt przenikać. Kawałek "Jeden taki dzień" mocno pomógł Sweet Noise'om sprzedać płytę. Nie mi oceniać, czy jest on udany czy nie. Sweet Noise wybrali go na singiel, zaś drugim był utwór z Górniak, o czym z początku nie wiedziałem. Ale gdy puścili mi ich wspólny numer, nie zdradzając kto śpiewa, powiedziałem: zajebisty kawałek. Górniak udowodniła po prostu, że potrafi śpiewać" - wspomina Peja.

Nie zdecydował się jednak na umieszczenie na kompilacji także drugiego utworu ze Sweet Noise'ami pt. "Ile jeszcze?", bo, jak mówi, chciał położyć nacisk na Hip-Hop. Przyznaje, że zależało mu na pokazaniu także tych kawałków, które gdzieś zginęły w zalewie wielu produkcji albo nie przebijają się, bo artysta promował się innymi kawałkami. Przykładem może być "Zło" Wojtasa ze Wzgórza Ya-Pa-3 lub "Wieżowiec" Medi Topa: "Płyta Medi Topa wyszła prawie równocześnie z naszą "Najlepszą obroną jest atak", w tej samej wytwórni. Jesteśmy ze sobą związani blisko od 10 lat, mamy też koneksje rodzinne i pomagamy sobie od lat. On wydał płytę w 1999 r. z formacją Da Blaze, potem przyczynił się do komercyjnego sukcesu "Głuchej nocy". Do nas należało odwdzięczyć się - np. produkując dużą część muzyki na jego album. Zarówno Decks i ja nagrywaliśmy mu beaty. Pojawiłem się też w dwóch kawałkach. "Wieżowiec" to akurat beat Magiery, ale specjalnie wybrałem ten kawałek, bo jest dobry, a chcę, żeby ludzie sięgnęli też po album Medi Topa" - tłumaczy.

Podobnie jest też z utworem zaprzyjaźnionej gdyńskiej załogi Analogia, która wydała album w Wielkie Joł: ""Byłem pewien" to kawałek, który podoba mi się od A do Z - zarówno pomysł, jak i goście. W ostatniej chwili dograł się tu Fu i to jeden z moich faworytów z tej składanki. To ekipa z Gdyni i Gdańska - RDW, Benek I Kaszalot. Znamy się już parę dobrych lat, jeździmy do Gdyni regularnie, widujemy się i lubimy. Oni prężnie działają na trójmiejskiej scenie, nieraz organizowali nam koncerty, w których brali też udział. Nagranie z nimi, było naturalną koleją rzeczy, tym bardziej, że RDW już wcześniej występował ze mną w kawałku "I kto ma lepiej" Ski Składu".

Peja opowiada o kompilacji "Fturując"- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance
To kompilacja - nie premierowa płyta i to mówimy wyraźnie, żeby nikogo nie wprowadzić w błąd. Premierowa płytę mamy prawie na ukończeniu - 20 nowych kawałków, prawie 80 minut na pojedynczej płycie. Będzie miała tytuł "Szacunek ludzi ulicy".

Przykład RDW czy reprezentantów warszawskiego Prosto pokazuje, że Peja lubi pracować z zaufanymi ludźmi. "To prawda, że do niektórych ludzi często wracam i nie jest tak, że do kolejnych featuringów szukam kogoś nowego, tak jest np. z RDW czy Fu, z którym nagrywałem już kilka razy."

Rzekome animozje między miastami nie mają tu nic do rzeczy. Poznański raper tłumaczy, że jeśli kiedyś rodziły się jakieś nieporozumienia to wynikały one z niewiedzy i pochopnych sądów. Dziś, po latach na hip-hop'owej scenie, prawdziwi hip-hop'owi twórcy wzajemnie doceniają swoją sztukę i chętnie współpracują, o czym świadczą choćby kolaboracje poznańsko-warszawskie z: Fu, Sokołem, Hemp Gru czy Włodim. "Włodi był jedną z pierwszych osób, które zaprosiły mnie na featuring" - mówi Peja. "I choć jego teksty mają dziś nieco inny charakter to Włodi mówi dużo o rodzinie, Bogu, dla mnie jest to wciąż ten sam, prawdziwy koleś, z ulicznym stylem, co kiedyś. Równie prawdziwy, więc jak widać uliczny charakter nie jest sprzeczny z takimi treściami. Najważniejszy jest prawdziwy przekaz".

Na "Futrując" sporo jest też kolaboracji z artystami z Wrocławia, przede wszystkim znajdziemy tu kilka produkcji Magiery, którego styl zarówno Peja jak i Decks bardzo cenią. Peja wspomina - "Z Magierą spotkaliśmy się przy okazji nagrywania ze Świntuchem, gdy pojechaliśmy do Wrocławia. To był chyba 2000 r. Ten utwór pokazuje, jak to wyglądało w tamtych czasach, bo featuringi to nie tylko ostatnie lata. To trwa już długi czas. Choć tutaj jest wersja tego kawałka w remiksie Kwesto, więc nie słychać oryginalnego beatu Magiery. Jest za to kawałek z pierwszego "Kodeksu", świetnej producenckiej płyty". Na "Futrując" trafiła też "Klasyczna fuzja" Ski Składu w remiksie Magiery.

Z płyty Ski Składu, nagranej z Wiśniowym, pojawia się więcej fragmentów. Oprócz wspomnianego remiksu mamy też nową wersję "Co by było gdyby" oraz "Na co nas stać" nagrany z udziałem ekipy Wychowani Na Błędach. "Te nagrania są choćby z racji tego, że dużo rzeczy zostało zremiksowanych i miały one ukazać się na singlu Ski Składu, ale jakimś dziwnym trafem nigdy się tego nie doczekałem" - tłumaczy Peja. Wiśnia vel Wiśniowy, z którym współtworzył Ski Skład, co nieuniknione, dość mocno zaznaczył swą obecność na tej płycie. Pojawia się też w utworze "Cały ten rap" z mixtape'u Decksa z udziałem Medi Topa i Lamzasa, którzy niegdyś współtworzyli Da Blaze, oraz Iceman'a z dawnego składu SLU. Słyszymy go także w kawałku "Kto?" 52 Dębiec. Choć drogi artystyczne Wiśni i Peji rozeszły się jakiś czas temu, Peja nie chce by towarzyszyły temu złe emocje: "Wiśnia, czyli Wiśniowy vel Wiśnix, nagrywa obecnie w UMC Records. Poszedł swoją drogą i życzę mu powodzenia. To ludzie, z którymi mi nie po drodze. Interesują nas nieco inne rzeczy, inna muzyka i podejście do niej" - wyjaśnia.

"Fturując" już ze względu na sam charakter gościnnych, przyjacielskich występów, raczej wyklucza konfrontacyjną postawę. Jak mówi główny bohater płyty: "same zaproszenia najczęściej nie wiążą się z dissami, tylko z ujęciem jakiegoś tematu i ujęciem go z perspektywy kilku ludzi niekoniecznie mieszkających w tym samym mieście".

Nie oznacza to jednak taryfy ulgowej w ocenie rzeczywistości. Na "Fturując" Peja nie traci nic ze swego ulicznego charakteru, to wciąż mocny bezpośredni przekaz, hardcore'owy rap, czy jak mówią niektórzy, rap zaangażowany. Peja woli unikać etykietek. Robi swoje i wychodzi mu to doskonale, o czym zaświadcza "Fturując". Jak mówi na zakończenie: "To są tematy, które biorą się z tego, co leży na sercu. Nie mówię, że jestem zdystansowany wobec tego, o czym piszę. Nadal nie uważam się za twórcę tylko rozrywkowego, na dzień dzisiejszy mogę odpowiedzieć, że jestem 100% zaangażowany w rap, a czy to jest rap zaangażowany, to już każdy powinien sobie odpowiedzieć sam. Ja się angażuje na 100% w moją pracę. Nie chcę być postrzegany jako głos pokolenia, jakiś opiniotwórczy raper czy cokolwiek, bo tak samo jak każdy człowiek będę rozliczany za błędy i porażki i nie chcę dźwigać takiego balastu. Jestem niezależnym swobodnym twórcą, który mówi, to, co chce. Przedstawiam swoją propozycję muzyczną i swój pogląd na świat, niekoniecznie się to musi wszystkim podobać, i zawsze tak było. Nie będę mówił ludziom tego, co chcieliby usłyszeć, bo po co tracić czas."

O muzyce, polityce i ulicy - wywiad z Peją

O muzyce, polityce i ulicy - wywiad z Peją- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance
Nowa płyta będzie jeszcze bardziej bezkompromisowa. Będzie mnie cechowała bardzo duża pewność siebie. Kiedyś skromny, a dziś knąbrny.

Ta rozmowa z legendą polskiego Hip-Hop'u przeprowadzona została przed premierą klipu do "Reprezentuję biedę". Wywiad ten przekona Was, że Peja jest bezkompromisowym i szczerym artystą. Jego pogarda do politycznej poprawności jest kontrowersyjną, ale skuteczną alternatywą dla głównego nurtu polskiego Hip-Hop'u. Zdolność mówienia otwarcie o swoich błędach jest ewenementem, który wyróżnia pioniera wielkopolskiej sceny.

Klipy, do jakich utworów będą promować jeszcze Twój ostatni album?
Peja:
Miesiąc minął od zdjęć do "Reprezentuję biedę". Klip nie spełniał naszych oczekiwań, dlatego był już trzy razy przemontowany i co tu dużo ukrywać - wygląda jak niskobudżetowy, pomimo, że budżet był niemały. Wyszło jak wyszło, to będzie na pewno ten klip. W sierpniu będziemy przygotowywać zdjęcia do "Brudnych myśli" i mamy plan żeby zrobić jeszcze na jesień "PRL (Peja, rap i ludzie)". Ze względu na to, że jest bardzo dużo kawałków na tej płycie, każdy z nas ma jakieś swoje widzimisie odnośnie singli. Też mam swoich faworytów, bo chciałbym żeby powstał wideoklip do np. "Wstecz (Staszica story 3)". Generalnie większość promujących kawałków będzie pochodziła z pierwszego krążka. Równie dobrze moglibyśmy zrobić kawałek ze Sweet Noise. Pewnie jakbyśmy zrobili klip z Glacą do "Ile jeszcze?" to może pojechalibyśmy sobie na premiery do Opola, wygrać he, he...

Czym się różniła współpraca ze Sweet Noise na ich "Revoltę" od współpracy na Twoją "Najlepszą obroną jest atak"?
Peja:
Na "Revolcie" oni dawali gotowe pomysły, do których ja nagrywałem swoje szesnastki i na tym się skończyła praca ze Sweet Noise. Wszystko koordynowali. Analogicznie do "Jeden taki dzień" można porównać współpracę z "Ile jeszcze?", bo również dostałem aranż i zwrotkę Glacy z refrenem. Na tym się kończą analogie, bo zaraz wchodzi nasz beat do "Wciąż", który został wzbogacony elektroniką i gitarami Magica. Uzyskaliśmy sedno sprawy a scratch dobrał Decks. Jest to typowa kooperacja SLU i SN.

Jak wspominasz pobyt w swarzędzkim studio Glacy?
Peja:
Dobrze. W Swarzędzu nagrałem i kończyłem obróbkę kilku wokali, do "K.O. CHAM", "Fturując" oraz wspomnianych dwóch kawałków ze Sweet Noise. U Glacy była ciężka praca z przerwą na jedzenie i herbatę. Mało było jak w studiach hip-hop'owych szczególnego rozproszenia, chaosu czy wygłupów. Nie było na to czasu. Oni mają troszeczkę inne metody pracy i potrafią zrobić nawet 60 wersji jednego kawałka. Jak jest praca to jest praca, a jak jest zabawa to jest zabawa. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ sam nie lubię marnować swojego i czyjegoś czasu. Aczkolwiek nie jestem jakimś kurwa super pracusiem. Pozwalałem sobie na chwile ekstrawagancji w postaci zamówienia pizzy i opowiedzenia jakiś historii z życia wziętych. To były jedyne chwile kiedy mogłem odetchnąć. Zrobiłem wiele powtórzeń wokali. Aż do przesady, bo myślę, że rap powinien wyrażać emocje. Przy pierwszych zapisanych track'ach zazwyczaj zostaje. Chyba, że jest coś do poprawienia to na pewno dam się przekonać.

Czy na Twojej następnej płycie zamierzasz jeszcze współpracować z Glacą i spółką?
Peja:
Obecnie nasza współpraca ogranicza się do grania wspólnych koncertów. Nie chcemy robić nic na siłę. Jeżeli będzie zapotrzebowanie na te nasze połączenia, ale to też nie jest żadnym wyznacznikiem, to może wtedy zaczniemy robić coś w tym kierunku. Na razie nie chcemy przesadzać, ponieważ każdy z nas chce reprezentować swoją muzyczną konwencje. Być niezależnym do tego stopnia, że ja nie będę za bardzo rockowy, a oni za bardzo hip-hop'owi. Oprócz trzech nagranych kawałków łączą nas znajomości pozamuzyczne. To nie jest tylko biznes...
Czas pokaże, co z tego będzie. Glaca i ja jesteśmy oboje uważani za silne osobowości na tej scenie i to daje mocne połączenie. Mamy coś do powiedzenia ludziom, czego dowodem był odbiór kawałka "Jeden taki dzień". Wszystko musi układać się naturalnie. To są zawodowcy, a mi też jest coraz bliżej do profesjonalizmu wykalkulowanego do tego stopnia, że lepiej jest zrobić coś później niż za szybko. Ważne jest żeby były pomysły oraz żebyśmy się nawzajem inspirowali. Nie zmienia to faktu, że SLU to jest SLU, a SN to SN. Na swoich własnych projektach będziemy się skupiać w znacznym stopniu, jeżeli nie decydującym.

Planujesz zagrać koncert naszym mieście?
Peja:
Jest plan żeby zagrać duży plenerowy koncert razem ze Sweet Noise. I to naprawdę niedługo. Jeśli wszystko się pomyślnie ułoży, to będzie to już całkiem niebawem. (przyp. autora: REVOLUCJE - tak się nazywa impreza, która ma się odbyć 1 września w Swarzędzu. Zagrają przede wszystkim: Sweet Noise, Pidżama Porno oraz Peja/SLU).

Czym nas zaskoczy Twoja kolejna płyta?
Peja:
Na pewno będzie świeża. Będą to typowo uliczne historie, które świadomie pominąłem na ostatnim krążku. Nowa płyta będzie jeszcze bardziej bezkompromisowa. Będzie mnie cechowała bardzo duża pewność siebie. Kiedyś skromny, a dziś knąbrny. Mój apetyt na życie wzrasta z płyty na płytę, więc będzie również sporo blichtru (śmiech). Będzie także kilka blokowych historii, parę kawałków dla ulic mojego miasta, taki typowy "ezoteryczny Poznań". Coś dla dziewczyn i dla twardych chłopaków, dla ulic, dla prawdziwych kumatych ludzi, chcących słuchać o samym sobie. Będzie dużo mnie samego w tych tekstach. Krótko mówiąc Peja AD, 2005 czyli sex, narkotyki i muzyka rap (śmiech). Nadal jestem prawdziwy. I nie zamierzam tego po raz kolejny dowodzić.

Jakie masz wskazówki dla młodych ludzi zaczynających składać swoje pierwsze rymy?
Peja:
Ktoś kiedyś powiedział, że każdy może chwycić kartkę i napisać coś a potem spróbować ułożyć to w sensowną treść. Potem trzeba dodać parę ozdobników artystycznych, ciekawy głos oraz próbę zaaranżowania tego. Ludzie maja już komputery, więc nie jest to już średniowiecze. Można profesjonalne demo zapierdolić w domu bez niczyjej pomocy. Wielu ludzi szuka u nas pomocy, a tak naprawdę powinni być zdani na siebie, bo to ich zbuduje mocniejszym na przyszłość i nie będą od nikogo zależni. My mieliśmy inny start, musieliśmy przechodzić przez studia różnych ludzi, niekoniecznie się z nimi lubiąc. Wiedzieliśmy, że tylko tam możemy coś zrobić, wkładając w to swoje pieniądze. Nie licząc na to, że będą z tego nie wiadomo, jakie kokosy, czy nie wiadomo, jakie to będzie dzieło artystyczne albo, że krytycy wyniosą nas pod niebiosa. Czasy się zmieniły, ludzie naprawdę niezależnie, co nie oznacza, że myśmy tego nie robili niezależnie, mogą fajnie realizować swoje pomysły i nie traktować tego do końca jako pracę czy całą swoją przyszłość. Jeżeli ktoś ma taki "film", że chce i lubi to robić to po prostu to zrobi. Czy będzie malował ściany, czy będzie tańczył, czy będzie chciał grać tę muzykę, będzie działał, bo to jego wewnętrzne przekonanie. Nikt z nas nie rości sobie wyłącznego prawa na muzyczne patenty. Ja też kiedyś miałem 12 lat i też wiele chciałem. Dzieciakom trzeba dać szansę, bo byłbym hipokrytą gdybym powiedział, że ta muzyka nie jest dla ludzi młodych. Aczkolwiek staram się mówić sensownie również do moich rówieśników i ludzi starszych. Jedna mam radę: nie oglądać się za siebie, ale też nie iść po trupach. Instrumentali jest teraz wszędzie tyle, że nawet nie trzeba samemu tworzyć w początkowej fazie muzyki, gdy się nie ma zdolności, ponieważ wystarczy po prostu się przyłożyć i spróbować.

Czy zgodzisz się z twierdzeniem, że polski Hip-Hop z kontrkultury zmienia się właśnie w element przemysłu muzycznego?
Peja:
Po części tak. Jestem za tym, że jeżeli już ma być częścią przemysłu muzycznego to powinien być reprezentatywny dla nurtu, czyli powinien być wzorcowym tworem. Powinni go reprezentować ludzie, którzy są kreatywni, mają pomysły i uznanie na tej scenie oraz sprzedają dużo płyt, ale nie są sztucznie kreowani oraz nie są wytworem tej mody, która teraz w ciągu ostatnich 2-3 lat opanowała wielkie media. Rozgłośnie komercyjne, a nawet media publiczne próbują się zaprzyjaźnić z nurtem, który nie za wiele ma wspólnego z prawdziwym hip-hop'em. Nasza rola polega na tym, żeby jednak nie ustąpić tym wszystkim "artystom". Ich propozycja muzyczna jest mierna, a zaczyna to być wprost proporcjonalne do zarabiania pieniędzy. Im mniej się narobisz, tym więcej zarobisz. Nawet, jeżeli nie sprzedają płyt w takich nakładach jak my, to nagle są okrzyknięci oficjalnymi twarzami Hip-Hop'u, przez co dominuje fałszywy obraz całej naszej kultury. Nieodpowiedni ludzie zawsze będą grać na festynach z kiełbasą czy w remizach albo będą się przepychać z Patrycją Markowską o laury na scenie w Opolu tudzież Sopocie i nagrywać z dinozaurami nikomu niepotrzebne kawałki. To znaczy potrzebne pewnie dla ludzi, którzy słuchali zespołu Kombi 20 lat temu i teraz jest im miło posłuchać Kombi z takimi następcami tej kapeli czy Maryli Rodowicz.

Od zawsze jesteś zaangażowany społecznie. Czy będziesz głosował w tym roku a jeśli tak to, na kogo?
Peja:
Jasne, na Stanisława Tymińskiego.

O muzyce, polityce i ulicy - wywiad z Peją- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance
Mój rap jest pełen sprzeczności. Jednego dnia jest dobrze, drugiego dnia jest chujowo, więc nie muszę się tłumaczyć, dlaczego tak wyszło z Latkowskim. Jest kurwą i tyle...

Ja wybieram Stanisława Tyma. Dużo ostatnio koncertujesz po kraju, czy zauważyłeś jakiekolwiek zmiany przez ten rok od naszego wejścia do Unii Europejskiej?
Peja:
A Ty nie zauważyłeś?

Nie jeżdżę po Polsce tyle, co Ty...
Peja:
Wsie są tak samo zaniedbane i nie wyglądają tak jak w zachodniej Europie. Mijam małe wioski, ale nie przypominają filmów Jana Jakuba Kolskiego, które nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością wiejską i mało miasteczkową. Tam panuje skurwiała nędza, w niczym nie ustępująca nędzy, która jest w aglomeracjach dużych miast. Tak naprawdę czy to komuś służy? Od czasu przemian ustrojowych w naszym kraju można wyjeżdżać swobodnie za granicę i pracować. Dzisiaj ludzie masowo wracają z niczym, jak synowie i córki marnotrawne, jeszcze bardziej rozgoryczeni. Biedni ludzie zawsze będą robieni w chuja, czyli zawsze będą mamieni obietnicami przedwyborczymi, ponieważ to oni stanowią największy odsetek Polaków. Politycy zawsze będą zabiegać o ich głos a oni potem zawsze są wkurwieni na siebie, że wybrali kogoś, kto nic nie uczynił w ich interesie. Zawiódł ich zaufanie, więc nie dziwię się, że część tych ludzi wcale nie głosuje i jest tak pogrążona w marazmie i beznadziei, że tworzy sobie getto i żyje według specyficznego kodeksu. Możemy, nie wiadomo jak, gloryfikować się w mediach, że jesteśmy krajem rozwijającym się, ale rzeczywistość jest inna i nadal zamierzam o tym mówić.

Twoja następna płyta będzie nosić tytuł "Szacunek ludzi ulicy". Jesteś związany z tym środowiskiem, czy szanujesz również ulicznych handlarzy?
Peja:
Nie wpierdalam się w to, co kto robi i nikomu nie zaglądam do kieszeni. Wiem, że jest to bardzo dyplomatyczna odpowiedź, ale to nie jest moja sprawa. To jest sprawa ludzi, którzy się tym zajmują. Każdy wybrał taka drogę, jaką mógł. Wiadomo, że można wiele rzeczy tłumaczyć ubóstwem czy bezrobociem i dlatego łatwo jest uargumentować wybór tej łatwiejszej drogi. Chociaż to wcale nie jest łatwiejsza droga i łatwy zarobek. To są ciągłe stresy i liczenie się z tym, że można zaraz zniknąć i zostawić rodzinę, którą nierzadko ci ludzie utrzymują. Oni wiedzą, jaką mogą zapłacić za to cenę. Można powiedzieć, że dobili targu. Każdy może robić coś legalnego bądź nielegalnego. Drugą sprawą jest to, czy instytucje społeczno - rządowe zamierzają coś z tym zrobić? Zawsze na miejsce starych dilerów przyjdą nowi i tak będzie bez zmian. Tak jak w polityce i każdej innej dziedzinie życia społeczno-gospodarczego. Zmieniają się politycy, ludzie na ulicy, lokalni dilerzy, przywódcy grup przestępczych itd. Tak naprawdę ktoś odgórnie daje przyzwolenie na handel towarem, niejednokrotnie są to Ci sami ludzie, którzy niby zwalczają ten, jakby to nazwać, proceder.

A legalizacja soft drugs tę sytuację by zmieniła?
Peja:
W Holandii problem narkotyków wcale nie został rozwiązany. Nie twierdzę jednak, że jaranie zioła jest pomostem do twardych narkotyków, ponieważ jest to kompletna bzdura. Powiem krótko - niech się wszyscy odpierdolą od tych, co jarają zioło, bo po wypaleniu zioła nie pójdziesz wbić komuś noża w plecy. Palacze musza się teraz ukrywać, chodzić po parkach lub palić w domu. Nie mogą żyć w spokoju i to też jest stresujące. Generalnie ten co jara skręta ma taki sam stres jak ten co tego jointa sprzedał.

Irytuje Cię nierzetelność dziennikarzy. Czy możesz podać konkretne przykłady?
Peja:
W szmatławcach typu "Przyjaciółka", "Bravo" czy "Popcorn" do moich zdjęć kupowanych z agencji doklejają jakieś wyjęte z kontekstu wypowiedzi z wywiadów dla magazynów hip-hop'owych. Drukują nie moje zdjęcia a piszą, że to ja itd. Prawo prasowe jest ważne, ale to, co oni robią powinno mieć epilog w sądzie, tak jak np. publikacja moich zdjęć dotyczących bezpośrednio mojego procesu w Łodzi gdzie nie było zgody sądu na publikacje mojej twarzy, więc powinny być blairy na fotkach. Skracanie i cenzurowanie wywiadów w "Gazecie Wyborczej". Grzegorz Brzozowicz z "Newsweek'a" uwzględnił tylko część mojej autoryzacji. Gadaliśmy trzy godziny i wydawał się bardzo sympatyczny, ale wyszły z tego dwie strony farmazonów. Przez to mam teraz takie podejście do wywiadów, że zacząłem gadać bzdury, bo nie ma sensu się napinać i mówić prawdę skoro potem i tak wszystko jest przeinaczone. Drukują tylko papkę, która zainteresuje masy, czyli ile zarobił, komu zajebał w łeb i czy to prawda czy nie. Taka Ewa Drzyzga w druku...

Teraz pytanie mniej poważne. Liroy właśnie wraca singlem ze Wzgórzem Ya Pa 3. Czy planujesz nagrać coś z Nagłym Atakiem Spawacza? Co się u nich dzieje?
Peja:
Raczej nie ma takiej możliwości. Z nimi nie wiem, co się dzieje, a Faziego nie ma w kraju od wielu lat. Życzę mu powodzenia, a z resztą nie mam kontaktu. Byliśmy składami, które się zasadniczo różniły od siebie, a przypadek sprawił, że coś tam razem zrobiliśmy. Natomiast Liroy i Wzgórze to była jednak jedna ekipa. (w tym momencie zadzwonił dziennikarz z TVN'u prosząc mojego rozmówcę o komentarz do kariery Liroya właśnie. Konkurencja musiała poczekać aż Peja skończy ze mną rozmawiać, co nie ukrywam bardzo mnie ucieszyło...)

Intelektualiści zaprosili Cię m. in. do "Rozmów na nowy wiek" i na spotkanie autorskie w Teatrze Ósmego Dnia. Jaka jest elita intelektualna tego kraju?
Peja:
Przede wszystkim są intelektualistami z prawdziwego zdarzenia. Są nierzadko ciekawymi ludźmi, którzy mają otwarte umysły i dlatego dochodzi do takich spotkań. Mogę z każdym, jeżeli nie freestyle'ować, to konwersować i raczej czuję się pewnie, bo wiem, co mówię. Zawsze będę bronił swoich racji a pogadać mogę z każdym.

Jaki jest Twój stosunek do Sylwestra Latkowskiego, ponieważ najpierw były podziękowania a teraz diss'y?
Peja:
To jest tak niewdzięczny biznes, że nie wiesz tak naprawdę, kto jest kto. Rozwiązanie zagadki może okazać się ciosem, ale rap tego wymaga. Mój rap jest pełen sprzeczności. Jednego dnia jest dobrze, drugiego dnia jest chujowo, więc nie muszę się tłumaczyć, dlaczego tak wyszło z Latkowskim. Jest kurwą i tyle... Sam mi się do tego przyznał.

Dlaczego przestałeś współpracować z Wiśniowym?
Peja:
Dałem mu w ten sposób możliwość usamodzielnienia się, ponieważ nie było mu miło słysząc, że jest nieważnym raperem, który robi dopowiedzi Peji na koncertach. Poróżniły nas również rzeczy prywatne, ale nie chodziło o pieniądze. Nie widziałem sensu robienia dalej czegoś z Wiśnią. Jeżeli ktoś nie dotrzymuje mi tempa to ja nie mogę się ograniczać. To, że już nie współpracujemy i rzutuje to tak mocno na to, że on jest teraz w zastoju świadczy tylko o tym, że ciągnę za sobą wiele osób. Powiem szczerze, że Iceman wraca gdyż jest stworzony do grania ze mną koncertów. On nie czuje się na tyle raperem, co Wiśnia, który chciał nagrać ze mną płytę. Iceman nagrywa płytę już jakiś czas i jakoś nie może jej nagrać. Teraz jeździ z nami na koncerty, czuje poczucie wspólnoty i przynależności do SLU gangu. Chce to robić i dlatego jest z nami. Nie napina się, że jest superraper, robi swoje, przede wszystkim razem ten syf zaczęliśmy. I razem w nim skończymy...

Grają w ruletkę - rozmowa z Peją i Sweet Noise

Grają w ruletkę - rozmowa z Peją i  Sweet Noise- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance

Wywiad, którego udzielili nam Peja i członkowie Sweet Noise - Magic i Glaca, związany był z utworem "Jeden taki dzień". Chociaż muzycy są strasznie zabiegani, znaleźli chwilę, by porozmawiać o tym wspólnym projekcie, ale także o pierwszych fascynacjach muzycznych, o stosunku do pieniędzy i komercji. Specjalnie dla czytelników Hip-Hop.pl zapis tej rozmowy...

Przede wszystkim chcielibyśmy się dowiedzieć, jak doszło do współpracy? Z której strony wyszła inicjatywa?
Glaca:
Wszystko zaczęło się od spotkania, podczas którego rozmawialiśmy o tym, co nas interesuje, co robimy i jak patrzymy na różne sprawy. Przemyślenia dotyczące wielu tematów były bardzo spójne. Efektem jest emocjonalna i mocna współpraca. Łączenie dwóch gatunków muzyki na wysokim poziomie powinno dawać jakąś eksplozję, coś zmieniać. Nie chcieliśmy robić rzeczy niszowej. Chcieliśmy zrobić hit, który będzie głośnym numerem zapamiętanym przez ludzi. Wybór Pej i Slums Attack był dla nas oczywisty, ze względu na miejsce, w którym mieszkamy ... Poznań i ze względu na charakter tych dwóch zespołów. Slums Attack i Sweet Noise to przecież ciągła walka od wielu, wielu lat. To od nas wyszła inicjatywa. Kiedy robiliśmy "Revoltę" mieliśmy plan zaproszenia bardzo wielu różnych artystów.

Peja: Mieliśmy z Decksem dołożyć swoje trzy grosze do ich poprzedniego krążka - "Czas ludzi cienia". To, że nieraz muzykom nie wychodzi przy pierwszej próbie, nie oznacza zamknięcia drzwi. Padła taka propozycja, przystałem na nią, bo stwierdziłem, że to ambitny projekt. Patrząc przez pryzmat ich twórczości i dokonań uznałem, że są fachowcami. Dlaczego nie zrobić czegoś z ludźmi, którzy reprezentują zupełnie inny nurt, ale też są muzykami z krwi i kości?

Jak przebiegał sam proces twórczy?
Magic:
Nic nie powstawało szybko. Bit robiliśmy długo, był to remiks naszej piosenki, a my nigdy nie chcieliśmy niczego powtórzyć. Wszystko miało wpływ na utwór, to jak się spotkaliśmy, jak Peja się zgodził, jak wybraliśmy odpowiedni utwór, który mógłby pasować w tempie.

Peja: Poza tym, cały czas były jakieś modyfikacje - spotkanie, zbieraliśmy się na żarciu, chłopaki podjeżdżali autem, dokładnie tak jak jest na klipie.

Magic: Zanim doszło do jakiejkolwiek wgrywki, było dużo rozmów. Nadszedł taki moment, w którym wiedzieliśmy, że można to zrobić, że jesteśmy zdecydowani i mamy do siebie zaufanie. Byłem spokojny o to, że każdy zna swoje zadanie.

Peja: To nie było tak, że dzwoni menedżer Sweet Noise i mówi: "Słuchaj. Znam twojego wydawcę i my próbujemy przecierać szlaki. Zajmujecie górną półkę, pasujecie do siebie pod tym względem i możecie coś razem zrobić". To wyszło od nich - była płyta z wokalami Glacy, miałem puste takty, które miałem zapełnić. To było dla mnie ciekawe, bo jeszcze nigdy tak nie robiłem, by zacząć i skończyć w momencie, kiedy Glaca wchodzi.

Glaca: Czułem, że gdy Peja wgrywał, to on to poczuł. Nie chcę robić ze Sweet Noise jakiś herosów, ale niewielu może nam, jeśli chodzi o energię, podskoczyć. Wielu poza Peją poległoby, nie wyszłaby ta dynamika, ta moc i te słowa. To, co on napisał, jest zestawione z tym, co ja piszę, co nigdy nie było pisane według jakiejś tam hardcorowej czy metalowej receptury. Wiedziałem, że dostaniemy od niego coś dobrego. Była taka opcja, że Hip-Hop dzięki Peji trafi do wielu słuchaczy, którzy się nim nie interesują, nie chcą się interesować, boją się go i demonizują. On zaproszenie przyjął i na pewno było to dla niego dużym wyzwaniem.

Grają w ruletkę - rozmowa z Peją i  Sweet Noise- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance

Magic: Teksty dobrze się ze sobą związały, każdy się tu przyłożył. Glaca właściwie tekst miał, z nowych rzeczy napisał refren. Zwrotka Glacy traktowała problem globalnie, natomiast Peji jednostkowo.

Jaką rolę w łączeniu Was i dwóch gatunków muzyki odegrał Decks, a jaką Kostek?
Peja:
Kostek grał ze Sweet Noise koncerty, zrobił skrecz na poprzednią płytę. Decks miał już swoją szansę w tym projekcie. On nie jest entuzjastą w każdej kwesti i mu to nie zatrybiło. Mam mp3 wysłane przez niego z cutami na nasz kawałek na nowy składak, żebym to oceniał i wyczuwam w tym jakąś niepewność. Ta niepewność momentami go gubi. Trzeba go mobilizować do działania.

Glaca: Spotkaliśmy się w studio, gdy kończyliśmy brakowało nam tak naprawdę skreczy. Przyjechali we dwóch Decks i Peja. Puściliśmy im pierwowzór, ten z którego wziął się "Jeden taki dzień". Pamiętam komentarz Decksa: "to jest za ostre, to jakiś zakręcony bit". Decks się nie wkręcił. Mieliśmy wtedy gorącą linię z Redem, który teraz mi zniknął, gdzieś się zapadł. Wtedy był jednak blisko, wkręcił nas w mpc 2000. Zrobił parę bitów i w jakiś tam sposób zaistniał na płycie. On nam powiedział, że jest taki koleś - Kostek. Gdy przyjechał okazało się, że jest to jest to facet, którego dobrze znam - słuchający różnej muzy, wymarzony na tę pozycję.

Peja: Może nie elastyczny, ale człowiek, który idealnie sprawdza się w roli DJ'a, niezależnie od tego, jakie jest tło muzyczne. DJ z prawdziwego zdarzenia, oczywiście nic nie ujmując Decksowi.

Glaca: Kostek potrafi ruszyć tysiącami ludzi. Na Woodstock zagrał taką solówkę, że wszyscy spadli z miejsc. Woodstock jest zupełnie inna publika. Tam przyjeżdżają fani ciężkiego grania i Kostek im gra lot trzmiela połączony z "We will rock you". Potem na forum na naszej stronie internetowej, został nazwany królem DJ'ów.

Jak przebiegała praca nad klipem?
Peja:
Nie lubię klipów. Lubię efekt końcowy, angażuję się tyle, ile mogę, ale nigdy wcześniej nie spotkałem się z tym, by zapieprzać 48 godzin na planie. Jest to ponad moje siły, przy wyłączonych telefonach i przy mojej typowej niesubordynacji. Myślę, że podołałem zadaniu. Naprawdę podchodzę z szacunkiem do tych wszystkich ludzi, którzy tam na planie ciężko pracowali, nikt tam się nie opierdalał. To mi dało podstawę, by zachować się profesjonalnie. Jeżeli np.: trzeba było wymienić jakieś trybiki całej maszyny, w postaci wymiany obiektywu czy zmiany oświetlenia, lecą minuty, godziny, a tu pierwsza czy druga w nocy, to Rychu tam stał do samego końca. Moja żona ma na swoje urodziny teledysk Sweet Noise z moim udziałem. Przyjechała tam ze mną i dostała taki prezent.

Glaca: Ten klip do końca życia będę oglądał jako wspomnienie jakiegoś czasu. Wszystko tam jest: nasze spotkanie, gdy Peja przyjechał, bum nagle wyjeżdża gigantyczna scena, są nastawione potężne światła. Ta scena koncertu to jakby wizja koncertów, które teraz zagramy razem. W tej scenie przy stole Miki (operator - przyp. red.) krzyczał zza kamery: "kurwa Oskar". To wszystko jest jakimś symbolem. Jestem zadowolony, gdy ludzie mówią, że to fajny obraz.

Peja: Środowisko hip-hop'owe zareagował pozytywnie, widząc w tym jakąś alternatywę dla Tedego z Kukulską, którzy wyszli mniej więcej w tym samym czasie. To, że wziąłem udział w wysokobudżetowym klipie sprawiło mi wiele satysfakcji. Dla mnie najlepsza scena to gra na żywo. Ten numer gram na każdym koncercie i było mi bardzo miło kończyć nim koncert w katowickim Spodku, brakowało mi tylko chłopaków i wtedy byłaby już kompletna nirwana. Ci ludzie dostawali obłędu razem ze mną.

Grają w ruletkę - rozmowa z Peją i  Sweet Noise- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance

Magik: A propos tego Oskara. To był pierwszy teledysk, w którym tak aktorsko podeszliśmy do zadania. Nie tylko byliśmy muzykami, ale musieliśmy odegrać jakieś sceny.

Glaca: Odnoszę wrażenie, że zanim współpraca stała się faktem, wielu ludzi dziwnie do tego podchodziło, przez stereotypy, które panują w Hip-Hop'ie i rocku. Pukałem się w czoło, pytałem czy nie czujecie, kto tak naprawdę będzie razem współpracował? Ile poważnych słów padło ze strony naszej i ze strony Slums Attack przez te wszystkie lata, te kluby, małe sceny i musisz po prostu przetrwać. Kluby, gdzie jest 10 lub 15 osób, ktoś cię w chuja zrobił, nie zapłacił gaży albo za transport.

Czy planujecie jakąś współpracę z kimś z innych nurtów muzycznych?
Peja:
Nagrałem z chłopakami utwór, człowiek z obozu Magiery zrobił remiks drum'n'basspowy. Staram się tkwić w swoim nurcie, ale nie jestem głuchy na eksperymenty. Chciałbym zrobić coś raggowego, ale nie dlatego, że to jest teraz trendy, ale coraz bardziej zaczynam się tym interesować. Spotykam się z ludźmi, którzy kilka lat w tym siedzą. Zajebiście byłoby nagrać coś z jakąś dobrą śpiewaczką, taką, która może zapierdolić dobre "C".

Parę razy w różnych wywiadach padło imię Kayah. Mówiliśmy o wspólnym utworze Kukulskiej i Tedego, a czy Peja nagrałby coś z Kayah, jeśli byłaby możliwość?
Peja:
Tak. Mimo całego jej wizerunku, chałturki w TVN i reklamy obuwia, jako wokalistka jest bez zarzutu. Każdym swoim krążkiem potwierdza gotowość do wyznaczania nowych trendów. Muzycy, którzy z nią współpracują są ambitną ekipą. Byłoby OK. Nie zamykam drzwi młodym uzdolnionym dziewuchom, które pojawią się na mej drodze. Jednak na razie takie znajomości się nie trafiają. Raperzy z Warszawy mają tak przemyślane, że mają tam klika solistek i męczą je tam na płyty.

Z kim chciałby współpracować zespół Sweet Noise?
Glaca:
Być może Nigel Kennedy. Zrobiliśmy dla niego remiks. Byliśmy już dogadani na "Revoltę". Niesamowity kozak, mógłby tu z nami siedzieć i nie odstawałby od tej ekipy. Punk grający na skrzypkach. Niestety jechał w światową trasę i nie mógł nagrać swoich skrzypiec. W kwietniu przyjeżdża, zobaczymy czy coś z tego wyniknie. A z bliższych rzeczy to będzie "Kodex II" i kawałek z Hansem i Peją.

Spytam o album producencki. Taki pomysł już się wcześniej przewinął?
Peja:
Producentem jestem od wielu lat i nie wiem czy jest sens robienia jakichkolwiek kroków pod kątem albumu producenckiego. Nie zależy mi na tym, nie chce by ktoś postrzegał mnie jako producenta. Zajmuję się loopem, produkcją i ten, kto ma to wiedzieć to wie. Chuj mnie obchodzi, jak oni będą mnie postrzegać. Aby pokazać swój wizerunek, trzeba byłoby go mocno kreować, a mi nieszczególnie na tym zależy. Przestałem się ubierać jak hip-hop'owiec, chodzę w swetrach, chodzę w skórach, w tenisówkach. Generalnie pasuje mi to. Nie jestem człowiekiem, który myśli jak inni i lubi to samo co inni. Jeśli chodzi o produkcję, to wybrałem kilka podkładów producentów, z którymi nie przyszłoby mi wcześniej współpracować. Jeżeli ktoś wyprodukuję coś, w czym się dobrze czuję, to czemu mam tego nie zrobić. Jeśli nie potrafię zrobić podkładu opartego na elektronice, a nie potrafię, to muszę go poszukać. Generalnie stawiam na muzę, w której mogę się odnaleźć. Podejść do tego emocjonalnie, z ekspresją i zrobić coś fajnego.

Odejdźmy teraz od samej muzyki. Jakie jest wasze podejście do komercji, do pieniędzy?
Peja:
Pieniądze dają przede wszystkim niezależność i rozwój. Opłacasz studio, zapraszasz kolegów, zamykasz się tam. Chuj cię obchodzi termin. Robisz to dla przyjemności, odkładasz kawałki do szuflady. Po jakimś czasie okazuje się, że może z tego być płyta. To bardzo zdrowe podejście. Jest gro zespołów, które przez rok nic nie robią, nagle dostają sygnał - robicie płytę, dostają pieniądze i muszą zrobić materiał. To na pewno jest bardzo nieuczciwe.

Magic: Fajny temat, zastanawiałem się nad tym przez chwile. Pytasz konkretnie o to grono? Prosta odpowiedź, gdyby tutaj, ci ludzie, którzy siedzą przy tym stole, robili muzykę dla pieniędzy, to prawdopodobnie nie doszłoby do tego spotkania. Tak naprawdę pieniądze służą temu, by oddać się swojej pasji, która jest studnią bez dna.

Grają w ruletkę - rozmowa z Peją i  Sweet Noise- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance

Peja: Co nie oznacza, że bez pieniędzy nie zrobisz dobrej płyty, ale na pewno jest to trudne.

Magic: Zrobisz płytę na pewno, ale niewiadomo czy ten materiał do kogoś trafi.

Glaca: Tak, ale bycie artystą to jak gra w ruletkę. Albo trafisz i da ci to zabezpieczenie do końca życia, albo nie. Mamy rodziny albo będziemy je mieli, też jemy, żyjemy i potrzebujemy.

Peja: Słyszę takie głosy, że rap jest takim pomysłem, by się zabezpieczyć na przyszłość. Słyszę to od różnych ludzi. Może kiedyś się z tym zgodzę, powiem "OK, macie rację", ale jeszcze nigdy nie pomyślałem o tym, że należy się zabezpieczyć. Fajnie jest mieć pieniądze i spać spokojnie ze świadomością, że jutro nie odetną ci prądu lub nie pójdziesz siedzieć do pieprzonego aresztu, bo nie masz na grzywnę 600 zł, albo musisz iść ukraść by mieć te 6 stów, zostać przestępcą, żeby móc się wykupić od jakiegoś innego farmazonu. Tak naprawdę ludzie nie potrafią zrozumieć znaczenia słowa komercja. Należałoby zacząć edukować ludzi, co to słowo naprawdę oznacza.

Glaca: To słowo jest wypaczone przez dziennikarzy. Poziom dziennikarstwa muzycznego, który tworzy opinie młodych ludzi, jest poniżej zera. Większość wywiadów, które są prowadzone z nami, to rzeczy słabe. Słabe pytania i słabe interpretacje. Szczególnie wywiady telewizyjne, gdzie to wszystko jest spłycane. W Polsce jest szacunek dla ludzi z pierwszych stron gazet, którzy śpiewają piosenki i dziwnymi drogami tam trafiają. Artyści, co się pewnie bierze z czasów komuny, zawsze byli przystawką do czegoś. Byli służalcy wobec władzy. Dlatego teraz ludziom jest trudno ufać, gdy artyści mówią prawdę. Obecna władza także przytula artystów. My jesteśmy z niezależnej sceny. Mi zawsze jest przyjemnie odbierać gratulacje od ludzi w Swarzędzu, w którym się wychowywałem. Ludzie przechodzący ulicą mówią, że to fajny numer, czy fajne słowa. To jest największa zapłata i gloryfikacja tego, co robię od lat. Komercja to zależność ludzi, którzy mordują, bezlitośnie zarzynają muzykę. Nie chce być zależny od takich ludzi. By nie być zależnym potrzebne są właśnie pieniądze, by móc pokazać im środkowy palec i powiedzieć, że zrobimy to sami. Sami zrobimy płytę, sami zrobimy video, sami to wydamy.

Peja: Nie trzeba się skurwić, żeby zarobić te pieniądze, po to, by robić później coś innego. Takie założenie powoduje, że nawet gdy masz pieniądze, to środowisko cię skreśla i jesteś skończony. W naszym przypadku tak się nie stało, chociaż połowa maili, które dostaję, to zarzuty o komercje, a także to, że Peja bandyta i pozer. Druga połowa to taka, że idę w dobrym kierunku, że nie jesteś komercyjny jak Tede. Trzeba mieć bardzo duży dystans, bo można się pogubić. Nigdy nie robię czegoś, co ma się komuś podobać. To się ma w pierwszej kolejności mi podobać. Ma trafiać do mojego grona odbiorców, ale stało się inaczej, płyty sprzedają się tak, jak się sprzedają.

Rozmawialiśmy o komercji, pieniądzach, natomiast muzycy są jednocześnie grupą, która jest najczęściej okradana Chodzi mi o piractwo. Jaki jest Wasz stosunek do tego tematu?
Peja:
Właśnie, jaka tu mowa o komercji, skoro dwukrotnie większe nakłady rozchodzą się nielegalnie.

Glaca: Byłem na takich spotkaniach, gdzie ktoś chciał coś z tym zrobić. To jest szopka, prawdziwa błazenada, a z drugiej strony doskonały interes. Ktoś na tym robi potężny szmal. Daje pieniądze odpowiednim osobom, które sprawiają, że prawo ma luki i przez te luki przeciekają pieniądze, które powinny trafiać do ludzi, którym się należą. Dzieje się tak, gdy nasze płyty wychodzą na stadionach, bazarach i sprzedają się tam w tysiącach egzemplarzy dzień po, o ile nie przed, premierą.

Grają w ruletkę - rozmowa z Peją i  Sweet Noise- Peja / Slums Attack rap graffiti breakdance

Magic: Wyobraź sobie taką sytuację: artysta, zobaczył swoją płytę, którą wydawał w dużej wytwórni, gdzie ma wgląd do tego zaledwie kilka osób, ściśle zamknięte grono. Taki muzyk widzi swoją płytę, wraz z poligrafią, która dopiero została wymyślona, jej termin wydania jest za dwa tygodnie. To skąd ona się tam wzięła? Czy ten pirat wszedł do wytwórni i ją sobie po prostu wyniósł? Prawdopodobnie komuś to pasuje i nie należy ganić biednych ludzi, którzy kupują płytę za 10 złotych.

Peja: Dopóki wielkie wytwórnie nie przestaną dilować z piratami, to tak będzie. Jest taka recesja na rynku, że oni idą na lewo, na bazary i puszczają to taniej. Może wtedy się szczycą dużymi nakładami, może mają większe pieniądze niż legalnie. Wyobraź sobie sytuację, kiedy wszyscy mówią: stop, w chuju cię mam. Nie dotrzymujemy terminów, nie ma premier.

Glaca: Nie doczekasz takiej chwili. Nigdy nie doczekasz takiej solidarności.

Peja: To nie musi wynikać z solidarności. Wiadomo, że muzyk zawsze będzie robił i wydawał. To tak jak z tymi hip-hop'owcami, którzy nie kumają. Dasz mu lumpy jakiejś firmy, on bierze i się cieszy, że dostał to za darmo, a uczestniczy w jakimś zajebistym marketingu, że wszyscy widzą go w tych ciuchach, że bluzy kupi 100 tysięcy dzieciaków i tak jest zarobiony ten, co dał mu te ciuszki. Oni sobie zdadzą sprawę z tego po jakimś czasie. To samo jeśli mu się zaproponuje jakieś liche pieniądze, on się zgodzi, bo na jego miejsce czeka pięciu innych. Mogę sobie pozwolić powiedzieć "nie". Jednak jestem świadomy, że na moim miejscu pojawi się ktoś inny, niewiadomo z jakim stażem i jak utytułowany. Oni zawsze mogą mi powiedzieć, że nie ma ludzi niezastąpionych. Mimo to nie zapierdalam w jakimś logo i nie mam na to ochoty. Jeżeli chcą zrobić ze mną dil, pogadać o interesach, to niech dadzą mi pieniądze. To jest tak, że ktoś chce wyciągnąć jak najwięcej od ciebie, samemu dając niewiele.

Glaca: I wmawia tobie, że to ty dajesz dupy. Tak kreuje całą sytuację, że to ty obrywasz. Powinny obrywać wielkie wytwórnie, rząd i nieuczciwi biznesmeni, bo w tylu miejscach dawali dupy. To wszystko nie ma końca. Nie ukrywam, że "Revolta" dała mi dużo siły. Szukałem tej siły, bo zdecydowałem się na walkę z nieuczciwością. Nieuczciwość, zawsze mnie wkurwiała. Poniżanie ludzi, którzy ciężko pracują na swój chleb, na swe emerytury, którzy wiecznie są i byli przyciskani do muru. Od pierwszej chwili, kiedy założyliśmy band, to było w tekstach. To nas połączyło, a z drugiej strony, sprawiło, że popadamy w poważne konflikty z dużymi figurami. Popadamy w samotność. To jest taki długodystansowy bieg ludzi, którzy są sami. Teraz zaczyna mnie otaczać krąg ludzi, którzy chcą z nami coś zrobić, bo my robimy coś dobrze. Doczekaliśmy się po dwunastu latach na scenie, że robimy kawałki z kim chcemy. Jednak zamknęliśmy drzwi przed tymi, dla których muza była gównem. Mówiąc tak zadzierasz z wielkimi siłami, z polityką, która jest w to wmieszana. Wystarczy, że premier lubi pewien zespół, to ten zespół wygrywa i reprezentuje Polskę gdzieś indziej. Osobiście życzę Peji, żeby miał siłę walczyć z tym, bo tak naprawdę też jest samotnym liderem. To nie amerykański show biznes, gdzie z buntu potrafią robić pieniądze. Jeśli Bush daje dupy, to zbiera się grono artystów, Al Pacino obok kolesi z Korna, Cypress Hill i mówią "Bush przegiąłeś kurwa pałę". U nas jest to niewyobrażalne, niewielu potrafi się zbuntować, nie każdy ma na to siłę.

Foto: www.sweetnoise.org :Wojtek Drzyżdrzyk, Darekawka, Rogalewicz

Hip-Hop Hipis - wywiad z Krzyśkiem Kozakiem szefem RRX

Hip-Hop Hipis - wywiad z Krzyśkiem Kozakiem szefem RRX- rap graffiti breakdance

Na pewno wiesz, kim jest Krzysiek Kozak aka KNT aka Kozanostra. Jeżeli nie wiesz, to w swojej płytotece poszukaj płyt oznaczonych logiem RRX. To właśnie za ich wydanie odpowiedzialny jest KNT. Kontrowersyjna postać, bardzo często krytykowana, również przez samych wykonawców (zazwyczaj tych, których wydawał). Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie on jako pierwszy, wpuścił do studia sporą część raperów uznawanych za polską czołówkę. Jego wytwórnia często miała wzloty i upadki - wielu myślało, że po ostatnim już się nie podniesie. Wszystko wskazuje na to, że się mylili. RRX powraca z nowym, solidnym, tym razem również świeżym, repertuarem a sam "szalony wydawca" z garścią dissów i paroma ciekawostkami.

Rzadko który wydawca jest postacią medialną Twojego pokroju. Lubisz media, udzielanie wywiadów itp.?

Oczywiście, że lubię udzielać wywiadów. Zajebista akcja. Można opowiedzieć same ciekawe i prawdziwe historie i wrzucić ze dwa wkręty. Ostatnie moje najlepsze wkręty pojawiły się w wywiadzie dla Playi. Powiedziałem, że otwieram hip-hop'owy pub na Mokotowie i będę nadawał nielegalną audycję radiową. Wszyscy się mnie potem pytali, kiedy to zrobię(śmiech).

Na czym polegała Propaganda RRX?

Nie wiem w ogóle o co chodzi. Skąd to się wzięło słowo "propaganda"?

Często jednak przed RRX je dodawano...

Nie było czegoś takiego jak propaganda, to był hardcor (śmiech i krótki freestyle). Ostatnio nauczyłem się freestyle'ować. Nie wiem, czy wiecie, ale na tegoroczne Opole dostałem zaproszenie od Hirka Wrony na freestyle battle przeciw Arkowi Delisiowi. Zachwyciłem się tym pomysłem, niestety ze strony Delisia odpowiedź przyszła "Nie". A chciałem zgarnąć główną nagrodę - 5000 zł.

To powiedz teraz, jakie są zapowiedzi wydawnicze RRX?

Zapowiadam parę bardzo fajnych płyt ludzi, którym bardzo dobrze życzę. Ludzi nie z pierwszej ligi, nie starych wyjadaczy, tylko dobrych i dodatkowo świeżych rymmajsterów, producentów. Pracujemy cały czas nad płytą Proceente "Znaki zapytania". Zostały już tylko sprawy produkcyjne, sprawy patronatów. Wszystko jest dogadane i włożyliśmy w to sporo pracy. Żeby teraz wydać płytę, to trzeba sporo pobiegać, podzwonić, pomailować... Ciśnienie było, żeby materiał dać do produkcji już w listopadzie i wydać to w grudniu, gdy święta za pasem. W styczniu w ogóle branża handlowa rusza od 15, więc to nie miałoby sensu. Teraz schodzi trochę czasu, jeżeli się chce zapewnić dobrą promocję. Podpisując umowę, trzeba wyjaśnić jakieś 50 punktów a nie tak, jak to się kiedyś robiło "na gębę". Inną świetną płytą, którą wydam, jest płyta Kaliego. Jego demo dostałem tylko dlatego że wydawca, który zapłacił za jego studio, nie wierzył w jego płytę. Dla mnie to jest mistrzostwo świata. Na tej płycie będzie 7 nowych i 7 starych utworów. Niestety ludzie ze Studia Camey, w którym nagrywał, wykasowali wszystkie wavy i acapelle. Dlatego nie ma opcji powtórzenia, dopracowania czy innego zmiksowania gościnnych zwrotek na płycie Kaliego. Sabotażysta po prostu to wykasował. Nastawiamy się z Kalim na przetworzenie jego niesamowitego potencjału do granic wytrzymałości słuchacza. Będzie sporo eksperymentów. Nie spotkałem się z emce mającym taką skalę głosu. Demo Kaliego jest dziełem sztuki muzycznej. Będzie płyta Tymiego i Żółtego pt. "Znamię doskonałości". Produkcyjnie Żółty daje taką toruńsko - amerykańską świeżość. Dużo elektronicznych brzmień, ale nie na zasadzie płyty Volta, bo łapiących się jako przyswajalne przez ucho. Wydam też debiut zespołu z Bródna, czyli Sfery. Przedwczoraj chłopaki dostarczyli mi cztery nowe nagrania. Nie mogę powiedzieć złego słowa. Połączenie bitów Małego, tekstów Siwego i Peunego tworzy ciekawy klimat. Szykuje się też płyta czterech typów z Białegostoku - Fabuły. Czterech typów z dokurwionym flow - techniczne teksty, nie ma niczego o ulicy. Chciałbym też wypromować chłopaków z Ursusa - Emblemat. Byłem ostatnio na koncercie w Ożarowie, gdzie bardzo dobrze wypadli. W szoku byłem. Wyjdzie też płyta producencka Dj Kadeta, czyli Miśka. Bardzo solidny, klasyczno - lajtowy sound, z gośćmi bardziej i mniej znanymi. Zdecydowałem się i zaproponowałem też płytę Ani Sool po programie w TVN "Druga twarz", gdzie ją celowo ośmieszono, a według mnie jest bardzo dobrą emce.

Opowiedz o swoim studio, które znowu otworzyłeś.

Trudno to nazwać studiem. Nazwaliśmy je Pralnia BP, czyli Pralnia Brudnych Pieniędzy (w tym momencie dyktafon powędrował pod kurtkę i KNT opowiedział jedną z bardzo wielu ciekawych opowieści, które tego dnia mieliśmy przyjemność usłyszeć. Niestety nie nadawało się to do publikacji - przyp. red.).

A będziesz wydawał też winyle?

Tak, teraz to jest opcja podstawowa. Zamiast singli, promujących albumy do radia, robimy winyle. To jest kontraktowane z każdym artystą. Jakby nie było, to ja wydałem pierwszego winyla w Polsce, którego zresztą było parę kompletów i jeden z nich dostał ode mnie DJ Kostek. Pozdrawiam cię DJ Kostek! Wiem, że na aukcji wziąłeś za "Wspólną scenę" 2000 zł. Dobry kombinator z niego.

Słyszałem, że wytoczyłeś parę spraw sądowych. Komu i o co?

Powiem inaczej. Arku niech to będzie dla ciebie wielką tajemnicą. Prostuj się Peja, lamusie. Zawsze będę go dissował. Ja jestem pokojowy, ale jeżeli ktoś mnie bezpodstawnie obraża, to jest wojna. Jeżeli ktoś mnie nie zaatakuje jestem hip-hop'owym hipisem. Nie mam żadnych złych fluidów. Rzadko komu udaje się wyprowadzić mnie z równowagi. Ostatnio z równowagi wyprowadził mnie Tede, gdy pozwał Popcorn o bezprawne wykorzystanie utworu "Lubię wyluzować się z chłopakami". Nie moja wina Jacku, że lubisz się wyluzować z chłopakami, ale za ten utwór dostałeś pieniądze 4 lata temu i nie powinieneś wnikać w to, co się z nim dzieje.

Czy Twój stosunek do alkoholu i narkotyków uległ zmianie w jakimś stopniu?

Oczywiście. Nienawidzę twardych narkotyków, a syntetyki to już w ogóle nie wchodzą w rachubę. Nie używam i w moim towarzystwie nikt nigdy nie będzie tego robił, bo sobie tego nie życzę.

A kiedyś?

Kiedyś było inaczej. "A miało być tak pięknie" jak śpiewał... ktoś tam. Ostatnio ktoś mnie namawiał przez dwie godziny, żebym załatwił mu kox i powiedziałem, że chyba oszalał, bo tego nigdy już nie zrobię. Oczywiście to jest moje podejście do narkotyków, bo alkohol każdy chyba lubi czasem wypić. Tyle, że Flahaha skład przestał istnieć. W składzie Flahaha można było nie pić przez trzy dni w miesiącu. W tym składzie byłem ja, Borixon i Pihu, razem piliśmy codziennie. Teraz nie ma takiej opcji. Alkohol w nadmiernych ilościach sprawia, że człowiek myśli bez perspektyw, a narkotyki to już w ogóle. Używanie amfetaminy, kokainy, nie mówiąc już o opcjach typu piguły, prowadzi do całkowitego zaniku mózgu.

Dlaczego zakończyłeś współpracę z Cameyem?

Nadal współpracuję z Cameyem (śmiech). Dzwonił do mnie dwa miesiące temu i się spytał "Co u ciebie Krzyśku? Może coś razem wydamy?". Ja powiedziałem "Przyjedź, to pogadamy". I ta współpraca się nie skończyła. Trochę krytycznie oceniam jego bity. Camey ma absolutny słuch, tylko nie do tej muzyki. Ma absolutny słuch, tylko nie odróżnia Hip-Hop'u od innych gatunków muzycznych.

Już po tym, jak wyszedłeś ze szpitala i wyszedł Popcorn, zniknąłeś na jakiś czas. Plotki mówiły, że się wyprowadziłeś, ukrywasz się...

Nigdy nie znikałem. Cały czas mam telefon włączony i nikt jakoś nie dzwoni i nie mówi, że mnie szuka. A wszyscy znają numer (KNT wyciąga komórkę i czyta niektóre bardzo stare i ciekawe smsy od "znanych osobistości", aby potwierdzić swoje słowa - przyp. red.). Co do tego Popcornu to jest taka sprawa, że moim katalogiem dysponuje pan Janusz Profic i nie wie, że niektórych rzeczy nie powinno się robić. Chodzi o sprzedawanie starych utworów, opcje typu Popcorn czy Polski Hip-Hop, czyli wyciąganie pieniędzy od ludzi za stare utwory.

Peja powiedział, że diss na Ski Składzie nagrał po to, żeby wszystkie osoby przez Ciebie przewalone się cieszyły. Jak to skomentujesz?

Psychicznie jestem mocniejszy od Pei kilkakrotnie, ze względu na niepowodzenia i trudności życiowe, które przetrwałem. Wiem, jakie ma słabe strony i będę zawsze go dissował tyle, że w wywiadach, bo nie mam doskonałej składni. Peja, czyli tzw. "brzydkie kaczątko" zmieniło się w kaczkę znoszącą złote jajca dzięki mnie, a o tym zapomniał. Wyciągnąłem go z ulicy, wydałem mu dwie płyty, zapewniłem mu możliwość nagrania pierwszej płyty i muzyka, który potrafił zrealizować ich jazdy. A trzeba pamiętać, że w 96 roku były takie czasy, że bardzo mało ludzi robiło bity. Umożliwiłem mu zaistnienie w tym show businessie i nie przekręciłem go na żaden hajs. On ma wielki problem ze sobą, jest bardzo zakompleksiony. Śpiewa mocne teksty, reprezentuje biedę, a jeździ sobie na Majorkę i w zaciszu domowym siedzi przy komputerku i się strasznie wkurwia, gdy ktoś mu jedzie. Jego obroną jest diss płytowy, a moją jest diss wirtualny, prasowy, gdzie mogę zawsze mu powiedzieć, że skurczył się jak góralski sweterek po praniu. Gdy kiedyś podjechałem do niego na dzielnice to powiedział, że jestem za duży, aby mógł ze mną bić, bo wie, że dostanie wpierdol. To jest po prostu szczekający ratlerek, on ma tylko plecy swoich ziomów, a stanąłby twarzą w twarz, to by się po prostu obsrał i dostał wpierdol.

Przypuszczam, że masz jakiś ciekawy pogląd na nagranie Pei i Sweet Noise?

Zajebiste, bardzo mi się podoba. Nie mogę go dissować po całości za to co robi, bo kiedyś wydawałem jego płyty. Jest zajebisty, ja nie wydawałbym kiepskiego rapera. A co do opcji ze Sweet Noise, to jest przynajmniej ciekawie. Tede z Kukulską, Peja z Glacą... Niech chłopaki się lansują.

A nagrywka Borixona z Liroyem? Co o tym myślisz?

Trudno mi się do tego ustosunkować. Wiem, że Tomek dostał bit od Piotrka, nagrał refren i zwrotkę i dał je menadżerowi Liroya. Tak zwane korespondencyjne nagrywanie kawałków.

Chodziło mi bardziej o to, że doszło do tej nagrywki. A jak wszyscy wiedzą, jeszcze niedawno wydawałoby się to niemożliwe.

Nie będę się tłumaczył za Borysa. Moim zdaniem, jest to kompletna niekonsekwencja w tworzeniu i pisaniu tekstów. Zaprzeczył wszystkim swoim wcześniejszym działaniom, zaprzeczył swoim tekstom, swoim wypowiedziom... Zawsze krążył w RRX dowcip: "Dlaczego Borixon jest biedny? Bo milczenie jest złotem". Jest też taka inna anegdota, niezwiązana z tematem. "Jaki tytuł będzie nosił wspólny kawałek Radoskóra i Eldoki? - "Eldorado".

Jak się układają obecnie Twoje stosunki z wykonawcami których wydawałeś. Na przykład z Voltem, Pihem...

Oni już osiągnęli szczyt swojej kariery. Mają wysoki poziom, ale nic więcej już nie zrobią. Tylko młodzi mogą ich przeskoczyć. Nowe pokolenie pokaże inny obraz hip-hop'owej Polski. Siła jest w młodych producentach typu Żółty, Malin, Polej, Kocioł, Mały, Krzywy czy wielu innych. Po chuj kupować bity od Volta, Noona czy Magiery, jak można zrobić to mniejszym kosztem i wypromować młodych ludzi, pomagając im jednocześnie. Niech starzy czują się zagrożeni.

Starasz się szukać nowych talentów czy wychodzisz z założenia, że same się do Ciebie zgłoszą?

Po wypadku zostałem odcięty na jakiś czas od tych moich wyjadaczy, odcinających kupony z górnej drabiny, którzy blokowali dopływ demówek do moich rąk. Demówki, które dostawali na koncertach wyrzucali. Przez tyle lat nie dotarła do mnie żadna demówka z koncertu a wiem, że takie były dawane artystom. Robili hermetykę Desantu. No bo po co ktoś nowy, skoro oni są najważniejsi. Blokada była.

Jaka będzie Twoja reakcja, jeżeli światło dzienne ujrzy singiel "KNT wygląda przez okno", Tedego i Borixona?

Zajebisty kawałek. Był u mnie nagrywany w Schronie.

Spodziewałem się raczej tego, że to będzie diss...

Nie, to był utwór Gibon Składu, już dosyć stary. Tam jest taki tekst: "KNT wygląda przez okno / patrzy, a tam ludzie mokną / oni mokną, bo czekają na ka o ka es / dokładnie tak jest". To takie narkotyczne teksty. O narkotykach, o kokainie... Gorzej byłoby, gdyby światło dzienne ujrzał kawałek "Stary Hawaj mocno śpi". Jest to kawałek o mnie, w wykonaniu Borixona, Pęka, Radoskóra, pisany z perspektywy piwnicy, dissujący pierwsze i drugie piętro domu. Nagrane na zasadzie kołysanki "Stary Hawaj mocno śpi / my się go boimy / na palcach chodzimy / jak się zbudzi to nas zje / stary Hawaj mocno śpi / koksik mu się śni". Większość kawałków była wtedy przepełniona narkotykami, to były zapełniacze tekstów.

Czy opcja z płytą Easta / Sierockiego była wkrętą?

East jest jednym z niewielu ludzi, którym udało się mnie wkręcić. Słowo daję, myślałem, że on jest z Teleexpresu. On w życiu żadnego kawałka nie nagra, bo jest za głupi na to. Ostatnio mi pojechał parę razy. Ludzie w moich tematach na forum piszą o paleniu hajsu, koksie, a mnie te docinki już nie dotyczą. Uwielbiam krytykę, ona mnie nakręca, daje mi siłę. Chcecie żebym był mocniejszy, to napierdalajcie na mnie. Każdy diss mnie wzmacnia. Za dużo bólu miałem, za dużo razy się przejechałem, żeby teraz mnie coś ruszyło. Teraz to mogę już ich tylko miażdżyć. A miałem dołek...

A będzie coś takiego jak RRX Lost Tapes?

Ta płyta jest jak potwór z Loch Ness. Mamy takie rzeczy, jak druga płyta Warszafskiego Deszczu. Jak chcesz, to wpadnij do mnie i sobie posłuchasz, ale nie przegram nikomu.

Niektórzy się upominali o wspólny kawałek Grammatika z Voltem.

To akurat zaginęło. Ja nigdy jednak bym nie opublikował kawałków nie dogadanych do końca. Miałem propozycję, półtora roku temu, sprzedania materiału WfD za duże pieniądze (100 000 PLN), na zasadzie nikt nic nie wie. Ale nie robię takich akcji. Kawałków niedogadanych nie wydaję i nie puszczam w miasto, co się zdarzało ludziom, którzy mixowali nasze kawałki z naszego Akai DPS. Poszedł w miasto diss Borysa na Sokoła trzy miesiące wcześniej i w innej wersji. Ktoś tam mixował nasze kawałki, pozgrywał sobie i puścił na dzielnicę. A Borys oczywiście nie przyznaje się do tego dissu, bo może jest niepoczytalny. Jeżeli się coś nagrywa, to się nagrywa. Ona się wypiera tego, co zrobił. Jarał hajs? Jarał. Spytajcie się 400 osób, które były na koncercie w Częstochowie dwa lata temu. Spytajcie się Dzikiego z Ideo. Były to chwyty reklamowe do płyty HK, którą promowałem, a której nie wydałem. Borixon jarał hajs, ja też jarałem hajs, ale już tego nie robię. Razem spaliliśmy nie więcej niż 400 zł przy 10 spaleniach. Największym spalonym nominałem były 50 złotówki. Raz chciałem spalić 100 zł. w Katowicach, ale brat Rahima bardzo mnie prosił, żebym tego nie robił. Miał rację.

Chciałeś skomentować wypowiedzi Borixona z wywiadu zamieszczonego w pierwszym numerze naszego pisma.

To nie ja jestem frajerem, to raczej Borixon jest frajerem jeśli mówi takie rzeczy. Kto kogo sprzedaje, to on dobrze wie. Poza tym, niech sobie zainstaluje jakiś program w mózgu, który będzie usuwał ściemnione wypowiedzi, to od razu będzie dwa razy mniej mówił. W tym wywiadzie są same bzdury, bo płyta HK Borixona i Onara była zajebista.
Wywiad z Borixonem Hip-Hop.pl # 1/2003

A co sądzisz o obecnej sytuacji na rynku płytowym, o obecności wielu małych wytwórni?

Według mojego badania rynkowego polskie płyty, które się sprzedawały dobrze w pierwszym i drugim miesiącu sprzedaży, to był Flexxip, Włodi, Vienio i Pele. Natomiast płyty, które utrzymują stabilny poziom sprzedaży to na pewno Mezo, Eldo, Fenomen. Sistars się na pewno nie sprzedaje. Zresztą nie wiem, co one mają wspólnego z Hip-Hop'em. Judasz wydał Chrystusa, a Wielkie Joł - Sistars, jak to już pisałem na forum. Co do młodych wytwórni... Szum wokół tej muzyki pozwala inwestować w tę muzykę większej ilości inwestorów. Na dzień dzisiejszy w Polsce najwięcej produkcji wydaje Blend i UMC. Wszyscy pozostali robią to normalnie i muszę powiedzieć że ci, którzy wydają dużo płyt w tym momencie robią to już bardzo dobrze. Remik z UMC zajebiście wbił się na rynek. Nie wiem tylko, dlaczego Prosto nie wydało żadnej płyty w tym roku. Dla mnie rok 2002 był rokiem Prosto. Deliś wydał mało. Niektóre produkty mają bardzo dobre notowania, ale sprzedają się nieproporcjonalnie do szumu wokół nich. Płyta Kodex - Whitehouse nie była hitem na rynku i to samo może spotkać Flexxip. Wracając do UMC weźmy za przykład 18L, gdzie zaciera się granica między popem i Hip-Hop'em. Uderzenie w odbiorców Bravo i Popcornu i może tak trzeba robić.

Opowiedz jak to było z kawałkiem Paktofoniki, który chciał Ci sprzedać IGS?

Byłem na snowboardzie w Szczyrku, zadzwonił IGS i mówi, że Magik nie żyje i może mi sprzedać ostatni jego kawałek, jaki nagrał. Mówił, że można na tym hajs zarobić. Chciał za to sto baniek. Odpowiedziałem mu, że Magik jest związany umową. Po drugie, jakiekolwiek prawa do jego twórczości ma albo firma, z którą miał podpisany kontrakt, albo jego rodzina. Nagranie u kogoś kawałka, na dzień dzisiejszy, nie jest równoznaczne ze sprzedaniem mu praw autorskich. Poza tym robienie hajsu na zmarłym nie jest rzeczą dobrą. Magik był ponadczasowym mc, był i będzie legendą polskiego Hip-Hop'u. Mimo, że nie miałem możliwości wydać żadnych jego kawałków, oprócz kawałku na Klanie, to o jego twórczości mogę powiedzieć, że rzadko zdarzają się tacy ludzie.

Świąteczne pytanie, co dziś dzieci znalazły pod choinką?

Skromny Mikołaj, w sumie 220 zł. na czwórkę dzieci. Takie fajne, zajebiste rzeczy: klocki Lego i zajebiste lalki, ale nie Barbie. Ubrane nie w sukienki, tylko w jeansy i bluzy, sprawdźcie to w hipermarketach. Normalne podejście do lalek, a nie gówno a la Barbie. Długo zastanawialiśmy się, co im kupić. A ja od Mikołaja dostałem kurtkę zimową Clinic. Dzięki chłopaki!

Na koniec, czy RRX odbuduje swoją potęgę?

Może powiem inaczej. Wielu myślało, że RRX dawno nie ma. To jest propaganda antyRRX. Swoje zaufanie odbuduję razem z ludźmi, z którymi wydaję teraz płyty. Nie ma opcji zjebania wirtualnych pieniędzy. Jest tylko praca i włożenie w to maksymalnego wysiłku, co przyniesie efekty. Dlatego tutaj ich pozdrowię. Pozdrowienia dla załogi Procenta, Białegostoku, Kaliego i jego kosmicznej muzyki, Sfery, Ani Sool, Majestatu, BRK, DjK-Deta, Żółtego, Sokoła z Grudziądza oraz HakirokezaSkład. Pozdrawiam tych, którzy mi pomagają, firmy odzieżowe wspierające artystów. Pozdrawiam wszystkich pokojowo nastawionych ziomsów. Pozdrowienia dla portalu Hip-Hop.pl za najbardziej kontrowersyjne forum na świecie. Mam taki niekonwencjonalny pomysł, pewnego dnia sprawdzę wydajność Waszego serwera. YO!

Czy jest jeszcze jakieś pytanie, na które chciałbyś odpowiedzieć? Jakiś temat, który chciałbyś poruszyć?

Moje serce bije dla rodziny, którą kocham i ludzi, z którymi kocham Hip-Hop.

Dzięki za wywiad.
foto:Emnezz